Tym razem będzie
krótko, bo nie chciałam rozdrabniać następnej sceny. Zostały 2 rozdziały i
epilog.
~ * ~
Posąg z bliska wydał się Sati
ogromny. Około dwumetrowa postać anioła z potężnymi skrzydłami stała na
postumencie, który wznosił ją o dodatkowe czterdzieści centymetrów. Całość
wykonano z szarego kamienia z ogromną dbałością o szczegóły: pięknie
wyrzeźbione, niewidzące oczy czujnie obserwowały drogę wjazdową do miasta, zagięcia
szaty idealnie imitowały te, które mogłyby pojawić się na prawdziwym materiale,
a pierzaste skrzydła sprawiały wrażenie miękkich.
- To co robimy? – zapytała
jeszcze raz Amy.
- My będziemy szukały
czegokolwiek, co wygląda inaczej niż powinno, a Jaz stanie na czatach –
zarządziła Sati i szybko dodała: – Daj nam znać, jeśli ktoś będzie się zbliżał.
I przestańże wreszcie macać ten zegarek!
Jasmine pokazała
jej język, i chowając pudełeczko do torebki, odeszła kilka kroków, żeby móc
wypatrywać
niechcianych gości. Upewniwszy się, że nie grozi im zdemaskowanie,
skinęła do dziewczyn. Sati obeszła pomnik dokoła, usiłując dostrzec cokolwiek,
co różniłoby się od reszty, a kiedy nie zauważyła niczego takiego, wgramoliła
się na piedestał i zaczęła błądzić palcami po strukturze kamiennej figury, poszukując
jakichś niedoskonałości, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś przy nich majstrował.
Amy robiła dokładnie to samo, tyle że z drugiej strony. Niestety, niczego nie
udało im się znaleźć, choć przeczesały każdy milimetr posągu.
- Psst,
ktoś idzie – ostrzegła Jaz, biegnąc w ich stronę. Dziewczyny szybko zeskoczyły
z podwyższenia i przycupnęły na nim razem z szatynką, udając, że o czymś
plotkują.
Okazało
się, że osobą, która napędziła im strachu był starszy mężczyzna zostawiający
przy wejściu niewielką miseczkę, zapewne z jedzeniem dla bezdomnych kotów.
Wykonawszy tę czynność, wspiął się z trudem po czterech schodkach i zniknął w
domu.
-
Znalazłyście coś? – szepnęła cicho Jasmine. Obie smętnie pokręciły głowami.
- Zabrakło
mi czasu, żeby dobrze obejrzeć głowę, możliwe, że coś przegapiłam – stwierdziła
z nadzieją blondynka, ale zanim wstała, Amy złapała ją za ramię.
- Daruj
sobie. Próbowałam wciskać oczy, ciągnąć za uszy; nic tam nie ma.
Jaz
przygryzła lekko wargę, jakby ważąc słowa:
- Myślicie,
że się pomyliłyśmy? Że od początku nie chodziło o anioła?
Sati
mruknęła tylko z niezadowoleniem, więc Jasmine skupiła całą uwagę na czerwonowłosej,
która właśnie zeskoczyła z podwyższenia i wpatrywała się w nie podejrzliwie,
mrucząc pod nosem:
- Może źle
się do tego zabrałyśmy.
W odpowiedzi na pytające
spojrzenia dziewczyn, szybko dodała:
- Trudno byłoby coś umieścić w
aniele ze względu na jego budowę, z drugiej strony spory prostopadłościan pod
nim byłby idealną kryjówką… na cokolwiek, no nie? – Amy zabrała się za
opukiwanie i obmacywanie struktury kamiennego podwyższenia. Sati szybko do niej
dołączyła, a Jaz zajęła poprzednią pozycję, choć nie mogła powstrzymać się
przed rzucaniem ukradkowych spojrzeń w ich stronę.
Blondynka przyznała w myślach
rację Amy, jak tylko lepiej przyjrzała się postumentowi. Była to toporna, szara
bryła, której jedynym ozdobnikiem był sposób, w jaki obramowano jej ścianki;
Sati przywodziło to na myśl najprostsze ramki na zdjęcia, tyle że z dodatkiem
małych piórek w każdym rogu, co więcej: nie najlepiej wykonanych. Nikt nie
zwróciłby uwagi na piedestał, mogąc podziwiać doskonałą figurę anioła. Czyż nie
o to mogło chodzić Ramirowi?
- Sati, chodź tutaj. Chyba coś
mam! – krzyknęła Amy, ale Jasmine syknęła, żeby ją uciszyć.
Gdy tylko Sati do niej
podbiegła, Amy wskazała na niewielką szczelinę, która ukazała się po odsunięciu
pióra w prawym górnym rogu. Jaz walczyła ze sobą z całych sił, żeby obserwować
Whiton, a nie nowe odkrycie.
- Masz coś, co można by tutaj
włożyć? – zapytała czerwonowłosa.
Panna Kingston zastanowiła się
przez chwilę.
- Klucz! – W pośpiechu ściągnęła
go z szyi i przyłożyła do dziurki. Z trudem powstrzymała jęk rozczarowania, gdy
okazało się, że stopka klucza była za szeroka.
- Mam pilniczek, nada się? – Jaz
już grzebała w workowatej torbie w biało-niebieskie paski. Znalazła go tam z
zaskakującą prędkością i podała Amy, która, odgarnąwszy wpadającą jej do oczu
grzywkę, ostrożnie wsunęła pilnik do szpary. Gdy natrafiła na opór – najpewniej
koniec szczeliny – poruszała nim we wszystkie strony, niestety, na niewiele się
to zdało.
- Wydaje mi się, że z boku jest
jakieś zagłębienie o dziwnym kształcie… jakby płatkach kwiatu albo zawijasie.
Sama nie wiem, ale ten pilnik raczej nam się nie przyda – zdecydowała w końcu,
wysuwając przedmiot z podłużnej dziurki.
Sati przyjrzała się ozdobnej
części klucza. „Zawijas” był wyjątkowo dobrym słowem na określenie delikatnie
wijącego się wokół szafiru srebrnego drutu, który razem z kamieniem tworzył
elegancki uchwyt. Zbliżyła go do szczeliny, i kiedy dostrzegła, że rozmiar
idealnie pasuje, zawahała się. Coś mogło pójść nie tak, klucz mógł utknąć w
środku; czy warto było ryzykować jego utratę? Spojrzała na dziewczyny; wydawały
się podekscytowane. Ze świstem wypuściła powietrze z płuc i wsadziła go do
środka, dociskając do wyrzeźbionego wewnątrz zawijasa.
Coś kliknęło, zazgrzytało i
ścianka podwyższenia uniosła się odrobinę, pozostawiając mniej więcej dziesięciocentymetrowy
prostokątny otwór.
- Nie wsadzę tam ręki –
powiedziała Jasmine, która, słysząc odgłosy świadczące o pewnym postępie,
porzuciła swoje stanowisko i z ciekawością zaglądała im przez ramię.
Sati i Amy wymieniły szybkie
spojrzenia.
- Nie ja – powiedziały obie.
Sati odrobinę szybciej niż Amy.
- A niech to, nienawidzę was! –
warknęła rozzłoszczona czerwonowłosa. – Poświećcie mi. Albo nie, wolę nie
wiedzieć, ile tam musi być robali.
Wsunęła
rękę w głąb podwyższenia i wyciągnęła ją równie szybko, piszcząc, odskakując i
strzepując z siebie pająki. Jaz szybko do niej dołączyła.
Sati
zadeptała dwa z nich, próbujące uciekać z kawałka brudnego materiału, który Amy
udało się wyciągnąć. Podczas gdy dziewczyny histeryzowały, blondynka urwała
kawałek gałęzi z pobliskiego drzewa bzu i za jego pomocą odwinęła szmatę, by
upewnić się, że nie ma w niej żadnych niespodzianek.
Jej oczom
ukazał się złocisty, choć pokryty wieloma warstwami kurzu i brudu, okrągły
przedmiot ozdobiony tajemniczymi rzeźbieniami, z jedną wskazówką przypominającą
średnicę. Podniosła go szybko, z obrzydzeniem wrzuciła materiał z powrotem i
delikatnie wysunęła klucz, przykrywając piórkiem dziurkę; towarzyszył temu
odgłos pocierania kamienia o kamień.
Gdzieś
niedaleko wąskimi uliczkami poniosło się echo otwieranych okiennic, więc Sati pociągnęła
za sobą, nieco już spokojniejsze, dziewczęta, mamrocząc coś o rabanie, który
narobiły.
Marta już
na nie czekała.
Po powrocie
wysłuchały tyrady odnośnie bycia nieodpowiedzialnymi i niebezpieczeństw, jakie
czyhają na młode kobiety o tej porze, a następnie pod jej czujnym okiem
odmaszerowały do swoich pokoi. Na szczęście, Jasmine po wielu namowach zgodziła
się włożyć znalezisko do torebki (jedynej na tyle dużej, by je zmieścić). Aż
strach pomyśleć, że musiałyby tłumaczyć wychowawczyni, co to za dziwny
przedmiot i dlaczego jest taki brudny.
Następnego
dnia trudno było im się skupić, zajęcia ciągnęły się w nieskończoność, a one
przez cały czas siedziały jak na szpilkach, wymieniając porozumiewawcze
uśmiechy. W końcu zabrzmiał upragniony ostatni dzwonek.
Jaz ogłosiła, że musi coś
załatwić i szybko pobiegła w kierunku schodów.
- Jim, możemy pogadać? –
zapytała, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Chłopak przyjrzał jej się
uważnie i zwrócił się do Alexa:
- Dasz nam chwilę?
- Jasne, będę w pokoju. –
Blondyn wbiegł po schodach i zniknął za zakrętem.
James spojrzał na nią
wyczekująco.
- No więc zbliżają się święta –
powiedziała Jaz, kołysząc się na palcach – i pomyślałam sobie, że byłoby miło,
gdybyś miał coś, co by ci o mnie przypominało przez te dwa tygodnie, więc… - Wyciągnęła
przed siebie ręce, na których spoczywał mały prezent zapakowany w ciemnobrązowy
papier i owinięty kremową wstążką. – Wesołych świąt, Jimmy.
Brunet wpatrywał się przez
chwilę w pakunek spoczywający na jej dłoniach, potem przeniósł wzrok na nią i
ze smutkiem zauważył, że musiało jej bardzo zależeć. Wyglądała dzisiaj
wyjątkowo ładnie. W jasnoniebieskiej sukience do kolan i z lekko pofalowanymi
włosami wyglądała na łagodną i delikatną dziewczynę, tylko jej oczy pozostały
pomalowane tak mocno, jak zawsze; postanowił więc skupić się na nich.
- Przepraszam, ale nie mogę tego
przyjąć, Jasmine – powiedział ostrożnie. – To bardzo miłe z twojej strony, ale
ja niczego dla ciebie nie mam. – Widząc, że Jaz już otwiera usta, żeby coś
powiedzieć, szybko dodał: – To wcale nie znaczy, że kupiłbym coś dla ciebie,
gdybym wiedział, że zamierzasz dać mi prezent. Chodzi tylko o to… Jaz, ja… –
próbował ubrać swoje myśli w odpowiednie słowa – nie jestem twoim chłopakiem. Nigdy
nie kryłem, że nie chce nim być. Jesteś świetną dziewczyną i w końcu znajdziesz
sobie wymarzonego faceta, ale to nie będę ja. Prawdę mówiąc… Prawdę mówiąc ja
już mam kogoś, kogo lubię.
Brunet czekał na jakąkolwiek
reakcję z jej strony, ale Jasmine po prostu stała tam i patrzyła na niego,
jakby żadna z informacji, których jej udzielił, do niej nie docierała. Pomyślał,
że lepiej będzie dać jej trochę czasu do przyswojenia nawału wiadomości, więc
odwrócił się z zamiarem odejścia, ale zatrzymał go wściekły głos dziewczyny.
- Ty… cholerny mężczyzno! –
wykrzyknęła szatynka, nie mogąc wymyślić bardziej obraźliwego określenia. –
Jeszcze zmienisz zdanie! Zobaczysz, jak tylko odkryjemy skarb, to będziesz
błagał, żebym zwróciła na ciebie uwagę!
James spojrzał na nią. Gdyby
wzrok mógł zabijać, od razu padłby trupem, ale w tej chwili bardziej
interesowało go coś zupełnie innego.
- Przepraszam, CO zrobicie? –
zapytał uprzejmie, nie dowierzając własnym uszom.
- Znajdziemy… ojć. – Jej twarz wyrażała
zdziwienie, które niemal natychmiast zmieniło się w niedowiarzenie. – Czy ja to
powiedziałam na głos?
Gdy potwierdził skinieniem
głowy, jęknęła zrozpaczona.
- Zabiją mnie! – Próbowała go
wyminąć i wbiec po schodach, ale zagrodził jej drogę.
- O nie, młoda damo, nie
wykręcisz się tak łatwo. – Spojrzał na nią groźnie. – A teraz szczegóły,
proszę.
W międzyczasie w toalecie dla
dziewcząt na pierwszym piętrze Amy – jako pełnoprawny znalazca – czyściła nad
umywalką znaleziony dzień wcześniej przedmiot wszystkim, czym się dało: mydłem,
pastą do zębów, a nawet zwędzonym z kuchni płynem do mycia naczyń.
Powoli zaczynało to dawać efekty, wydobywając prawie już zapomniany błysk
świecidełka.
Sati opierała się o drzwi,
blokując możliwość wejścia postronnym osobom i przyglądała się poczynaniom
czerwonowłosej. Choć dalej nie wiedziały, czym ów krążek jest, to bardzo
podobał im się metal, z którego był wykonany, a wszystko wskazywało na to, że
było nim złoto. Prawdziwe złoto.
Miały więc już srebrny klucz z
autentycznym kamieniem szlachetnym i złote coś. A przynajmniej tak im się
wydawało, bo przecież nie mogły pójść do jubilera i narazić poszukiwań na
ujawnienie. Świadomość, że to może być tylko niewielkim procentem całego
skarbu, rozpalała ich wyobraźnię niezwykle mocno.
Kiedy Amy uznała, że przedmiot
wygląda przyzwoicie i można go dotykać, nie brudząc sobie przy tym rąk, wytarła
go papierowymi ręcznikami i wsadziła ostrożnie do torby. Co jak co, ale
zniszczenie go nie wchodziło w grę, przynajmniej dopóki nie wykombinują, jaką
wskazówkę kryje, a to, że należy go w jakiś sposób wykorzystać do dalszych
poszukiwań było jasne jak słońce; z każdym poprzednim przedmiotem tak było.
Teraz musiały tylko odkryć, o co tym razem chodzi. I właśnie dlatego zeszłego
wieczora umówiły się na spotkanie po lekcjach w pokoju numer siedem, by móc
rozwikłać zagadkę. Nie wiedziały tylko, że będzie czekała na nie niespodzianka,
jak tylko przekroczą próg pomieszczenia.
- Więc szukacie skarbu, tak? –
zapytał wygodnie rozparty na łóżku James.
- Powiedziałaś mu?! To miała
być tajemnica! – wykrzyknęła zirytowana Amy w stronę siedzącej obok niego
Jasmine. Sati zamknęła drzwi, upewniwszy się, że na korytarzu nie było nikogo,
kto mógłby ich usłyszeć.
- Niechcący! Nie chciałam,
naprawdę. Ale on nikomu nie powie, nie powiesz prawda? – Szatynka spojrzała
błagalnie na Jima, który bezczelnie się uśmiechał.
- Oczywiście, że nie. Jestem
naprawdę dobry w dotrzymywaniu tajemnic. Prawda, Sati? – zapytał, zaczepnie
unosząc brew.
Pocałunek. Suche, nagrzane przez słońce wargi.
- Co? – zapytała, zdając sobie
sprawę, że ktoś zadał jej pytanie.
Jasmine wyglądała na naprawdę
zniecierpliwioną.
- O czym on mówi? O czym ty
mówisz? – powtórzyła, patrząc nagląco na Sati, a później na Jamesa.
- O kluczu! – Ta myśl przyszła do
niej nagle i była niczym olśnienie. – Jim wiedział, że to ja rozwaliłam ścianę,
ale nigdy nikomu o tym nie powiedział. Właśnie, dzięki. A teraz już sobie idź.
Sati złapała za klamkę i
szarpnęła ją, chcąc zobrazować jak niemile widziany jest w pokoju.
- Nie ma mowy! Normalnie
wyśmiałbym wasze starania i uznał je za dziecinne zabawy, ale Jasmine wspomniała,
że coś znalazłyście…
- Jaz! – jęknęła Sati,
zatrzaskując drzwi.
- …więc lepiej przyzwyczajcie się do
mojej obecności, bo nigdzie się nie wybieram – dokończył z satysfakcją, która
doprowadziła Amy i Sati do szewskiej pasji.
Czyli plan „unikanie Jamesa” właśnie szlag trafił…
Na początku pogratuluję Ci tempa dodania nowych rozdziałów ;) Z jednej strony to dobrze, a z drugiej... czemu to już prawie koniec? ;(
OdpowiedzUsuńRamiro chyba w grobie się przewraca, a jego duch dostaje wścieklizny. Kto to widział, żeby zostać przechytrzonym przez kilkoro nastolatków! Sprytnie ukrył położenie "złotego czegoś" ale chyba nie dość sprytnie ;D Chociaż, ja bym na to pewnie nie wpadła, no ale ja to nie Amy :P
Sati głos rozsądku w obliczu dziewcząt panikujących na widok robali. Bardzo odważnie ^^
Co do drugiej sceny, to na początku było mi trochę szkoda Jasmine - tak się stara, a dostaje figę. Ale pewnie jakby nie narzucała się tak Jimowi, to mogłoby być inaczej ^^ (Chociaż i tak kibicuję jemu i Sati :P)
"Ty… cholerny mężczyzno!" wybitnie obraźliwe określenie, zgadzam się ;D No i jak ona mogła wypaplać o skarbie?! Taka ważna sprawa, a ona nie patrzy na to, co gada -_- Jestem zbulwersowana, o!
A Sati bardzo ładnie wybrnęła z odpowiedzią na aluzję Jamesa. Chociaż i tak wydaje mi się, że Jasmine zacznie coś podejrzewać ;D
I wcale nie było krótkie. Odpowiedniej długości ;)
Dziękuję, staram się jak mogę *rumieni się* Nie narzekaj, jak dobrze pójdzie, to po Śnie wrócę do Mapy ;)
UsuńOj, Ramiro się wścieka, aż mu piana z pyska leci. A właśnie, w 8 rozdziale będą go przywoływać :)
Tak, zdecydowałam, że skoro ja zachowałabym się, jak Amy i Jasmine, to Sati nie ulęknie się robali, a co! xD
Jaz uważa się za świetną laskę, Jim jest przystojny, więc dla niej to oczywiste, że byliby świetną parą. Sądziła tak, gdy go poznała i teraz nic się nie zmieniło, ale przez cały ten czas wmawiała sobie, że go lubi i że w końcu ze sobą będą, więc zabolało ją, gdy dostała kosza, chociaż patrząc na to z perspektywy czasu, to bardziej zraniło to jej dumę.
Też wydaje mi się, że określenie jest wybitnie obraźliwe ;D A Jasmine jest trochę lekkomyślna, no i bardzo chciała zabłysnąć przed Jamesem.
Będę trzymać kciuki i za Sen, i za nową Mapę ;D
UsuńBiedny Ramiro. Po co znowu będą mu przeszkadzać? ^^
To mówię, że Sati jest odważna i oryginalna ;D
No cóż, to byłby związek z rozsądku, ciekawe, czy długo by pociągnął. Tak właśnie myślałam, że prędzej duma Jasmine została urażona, niż jej uczucia ;)
Jeej, to naprawdę będzie takie krótkie? :( tylko dziesięć rozdziałów i już? :( ej, ale mnie zasmuciłaś teraz... A chociaż będziesz potem pisać coś jeszcze?;)
OdpowiedzUsuńNa początek w ogóle przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału; głupio się przyznać, bo go przeczytałam, ale byłam pewna, że komentarz zostawiłam, a dopiero dzisiaj stwierdziłam, że jednak nie o.O za stara już jestem i skleroza mnie łapie, ot co. Ale już nadrabiam^^
Rozdział, hmm, prawdę mówiąc, niespecjalnie mnie zdziwiło, że to akurat Jaz wygadała się przed Jimem xD nawet mi jej było szkoda, kiedy Jim dał jej kosza, zdawała się wtedy jakaś taka... bezbronna. Tak pewnie chciałaś ją w tamtej chwili przedstawić, ale ja pewnie i tak bym jej współczuła, bo tak już niestety mam, że nawet paskudne postaci wzbudzają moją sympatię w momencie, gdy im się nie powodzi.
Nie twierdzę bynajmniej, że Jasmine jest paskudna, bo nie jest, jak się ją już bliżej pozna;) zresztą myślę, że długo urazy do Jima chować nie będzie, bo przecież jej naprawdę na nim nie zależało, moim zdaniem po prostu myślała, że Jaz+Jim=dobrana para. To było chyba bardziej zdroworozsądkowe niż uczuciowe podejście:)
Haha, podziwiam Sati, bo ja w starciu z pająkami zareagowałabym raczej tak jak Amy i Jaz xD a podziwiam ją także za rozmowę z Jimem, bo wprawdzie nie wiem, czy on celowo zabrzmiał dwuznacznie, czy jednak tylko Sati automatycznie przyszedł na myśl właśnie pocałunek, ale w samą porę się opanowała i racjonalnie wytłumaczyła, bo Jaz już, już zaczynała coś podejrzewać :D Zresztą sądzę, że te podejrzenia jeszcze powrócą, bo po słowach Jima ("Ja już mam kogoś, kogo lubię") podejrzewam, że on raczej nie zostawi Sati w spokoju.
I jak najbardziej mu kibicuję!^^
Całuję!
Nie umiem pisać długich opowiadań, bo zaczynam się nudzić, chociaż w moim złośliwym umyśle pojawił się zarys kontynuacji Mapy. :)Oczywiście, że będę pisać, tym razem opowiadanie fantasy, nie wiem, czy lubisz takie klimaty, ale istnieje szansa, że jak już je napiszę, to wrócę do Mapy. Jednakże nic na 100% nie obiecuję, bo w kolejce czeka jeszcze jedno opowiadanie i nie wiem, co będzie za rok (a mniej więcej tyle zajmie mi pewnie napisanie bloga fantasy) xD
UsuńNie przejmuj się tym. Skleroza jest mi bliska, więc doskonale Cię rozumiem. Poza tym komentowanie to nie obowiązek ;)
Już na samym początku wiedziałam, że Jaz wygada Jimowi tajemnicę, to było jasne jak słońce, że będzie chciała mu zaimponować, musiałam tylko wymyślić dobry pretekst, a sądzę, że złość zmiksowana z zazdrością nadaje się idealnie. Jaz to w gruncie rzeczy sympatyczna dziewczyna, więc trochę mi jej było szkoda, ale - jak zresztą sama zauważyłaś - podejście Jaz jest zdroworozsądkowe :)
Widzę, że możemy już utworzyć jakiś Team, bo ja też dołączyłabym do wrzeszczących dziewcząt (pająki, bleh), ale postanowiłam, że skoro Sati mną nie jest, to zareaguje tak, jak ja bym to chciała zrobić.
Ależ oczywiście, że to miało zabrzmieć dwuznacznie. Mój Jim już taki jest, że lubi, jak się przez niego ludzie pocą ze stresu. A cała ta sprawa trójkąciku miłosnego rozwiąże się niebawem :)
Rozdział świetny. Szkoda że to już końcówka ale mam nadzieję że będziesz pisała coś dalej. Jaz nigdy nie umiała dotrzymać tajemnicy więc mogły się domyślać że kiedyś się komuś wygada... Ciekawe co ich czeka. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńBędę pisała dalej, tym razem opowiadanie fantasy. Mam nadzieję, że - jeśli zdecydujesz się je czytać - to spodoba Ci się o wiele bardziej niż Mapa, bo będzie zdecydowanie lepiej dopracowane. :)
UsuńJuż tak blisko końca? Nie spodziewałam się tego, ale mam nadzieję, że później będę mogła przeczytać jeszcze jakieś opowiadanie Twojego autorstwa.
OdpowiedzUsuńA wracając do rozdziału.
Tytuł jak najbardziej trafny. Zastanawiam się, co to w ogóle może być. Jak czytałam o tej wskazówce, to pomyślałam, że może kompas, ale wtedy dziewczyny by chyba potrafiły zidentyfikować owe coś.
Czyli rozwiązanie zagadki jest już prawie na wyciągnięcie ręki. A duch Corteza szaleje z wściekłości, ale dobrze mu tak ;)
Według mnie James zachował się bardzo fair w stosunku do Jaz. Dziewczynie pewnie było smutno i przykro, ale lepiej wiedzieć na czym się stoi szczególnie, że z tego związku i tak nic by nie było. A tak może zacząć rozglądać się za nowym obiektem westchnień.
Pozdrawiam serdecznie :)
Zamierzam coś pisać, więc istnieje szansa, że będziesz mogła przeczytać, o ile oczywiście przypadnie Ci do gustu :)
Usuń'Coś' zdobędzie nazwę już na początku następnego rozdziału, ale jesteś całkiem blisko. ^^
Jeśli zdecyduję się napisać kontynuację mapy, która chodzi mi po głowie, to Jaz będzie się rozglądać za przystojniakami dość intensywnie :)
A więc jednak zbliżamy się do końca? Trochę szkoda.
OdpowiedzUsuńFajną skrytkę wymyślił ten duch (Ramiro? - nie pamiętam już teraz). W sumie rozdział był dosyć przewidywalny, ale mi to nie przeszkadza.
Czemu Jaz się wygadała? Chociaż, ona już taka chyba jest.
Całuję!
[homerowski-taniec.blogspot.com]
[iluzja-weny.blogspot.com]
[marmurowe-historie.blogspot.com]
No cóż, nie potrafię pisać długich opowiadań, bo szybko zaczynam się nudzić, a pisanie zamienia się w prawdziwe męczarnie :)
UsuńTak, duch ma na imię Ramiro.
Jaz chciała w jakiś sposób zaimponować Jamesowi, bo uraził ją swoimi słowami. No i ona już tak ma, że najpierw mówi, a dopiero potem myśli :P
To czekamy na kontynuację.:) A słowa Jamesa chyba uraziłby każdego.
Usuń