16 lipca 2012

Rozdział 5 - Zmiany

Ten rozdział szedł mi jak krew z nosa, naprawdę. Mam nadzieję, że nie jest tak zły, jak mi się wydaje. Przyszły wakacje i planowałam pisać więcej niż jeden rozdział na miesiąc, ale po prędkości pisania piąteczki, zaczynam wątpić, czy podołam takiemu wyzwaniu.

~ * ~

Sati znieruchomiała. Dopiero, gdy ujrzała dziwne zachowanie łańcuszka, uświadomiła sobie, że napiera on na jej kark, ciągnąc ją w kierunku litery D. Nie – przemknęło jej przez myśl. – To klucz rwie się do planszy. Klucz należący do Ramira.  
            - No tak – wyszeptała Amy. – Jak mogłam na to nie wpaść? Cortez jest przywiązany do klucza, więc to oczywiste, że łatwiej mu posłużyć się nim, żeby przekazać nam wiadomość.
            Przedmiot zakołysał się delikatnie.
            - Co teraz? – Sati spojrzała na Amy, szukając u niej jakiegokolwiek pomysłu, ale dziewczyna nie odrywała wzroku od planszy.
            - Musimy zapisać to, co nam pokaże – wyszeptał pobielałymi wargami Alex.
            Ze wszystkich obecnych osób w pokoju, to on przeżył największy szok. Amy wierzyła we wszystkie siły nadprzyrodzone, Sati, choć z trudem, dopuszczała do siebie możliwość istnienia duchów, a Alex był przekonany, że poświęcając kilka minut, raz na zawsze zamknie Amy usta. Teraz wpatrywał się w klucz z szeroko otwartymi oczami, a jego twarz bardzo pobladła.
Czerwonowłosa zerwała się z miejsca i podbiegła do biurka Sati, przewracając po drodze krzesło. Wyciągnęła poszarpany kawałek kartki i długopis z nadgryzioną zakrętką i rzuciła je do Alexa.
W międzyczasie Sati zdjęła łańcuszek i, trzymając go w dłoni, patrzyła jak klucz przesuwa się odrobinę i ląduje nad literą E. Blondyn dopisał ją szybko do D. Łańcuszkiem szarpnęło najpierw w prawo, a potem wylądował nad A.
            - Pokazał przed chwilą J? – upewnił się Alex, i uzyskawszy potwierdzenie od Sati, nabazgrał dwie kolejne litery na kartce.
            Następnie wisiorek wykonał dwa pełne obroty dokoła planszy i powtórzył początek, zatrzymując się kolejno nad D i E. Alex niepewnie dopisał je do otrzymanego już krótkiego rządku, zastanawiając się, czy to dalsza część wiadomości, czy po prostu duch zapomniał, że już je wskazał. Nieznajomość hiszpańskiego wcale mu nie pomagała. Najwyżej się skreśli - pomyślał.  
            - B. U – podyktowała mu Sati, widząc, że na chwilę uciekł gdzieś myślami.  – S. C. A. R – kontynuowała.
            Nagle klucz zaczął podrygiwać jak marionetka w rękach amatora. Kiedy już myśleli, że to koniec wiadomości, wisiorek mocno szarpnął i zaczął nieprzerwanie kołować nad literami E i L. Amy szturchnęła Alexa, żeby i je zaznaczył na kartce, co też chłopak bezzwłocznie uczynił.
Wisior znieruchomiał nad centralną częścią planszy. Dwa długie oddechy później klucz rozkołysał się i zawisł nad T, płynnym ruchem przechodząc do E i S. Zadrżał i nadspodziewanie długo pozostał nad każdą z trzech kolejnych liter O, R i O. 
Kiedy drzwi otwarły się na oścież i do środka wparowała Jasmine, łańcuszek akurat miotał się we wszystkie strony, jakby próbował uwolnić się spod jarzma swojego dawnego właściciela. Na ułamek sekundy ponownie zawisł nad O, a następnie znieruchomiał.
- Co to, do diabła, było? – zapytała Jaz, nieufnie wpatrując się w klucz jak w dzikie zwierzę, które w każdej chwili mogło się na nią rzucić. Wisior jednak ani myślał drgnąć.
Sati pozostała rozdarta między wymyśleniem wymówki dla Jasmine (jakby to, co się stało dało się tak łatwo wyjaśnić) a oczekiwaniem na choćby najmniejszy ruch klucza. Po kilku sekundach, które ciągnęły się w nieskończoność, kiedy dotarło do niej, że Ramiro nie wskaże już żadnej litery, powoli cofnęła rękę znad planszy.
- Wytłumaczy mi ktoś, co tutaj się, do cholery, stało? – Jaz zaczynała tracić cierpliwość.
Sati i Amy wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Niełatwo było wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Z nadzieją spojrzały na Alexa, ale ten wpatrywał się w zapisaną kartkę. Podsunął ją pod nos blondynki i zapytał:
- Co to znaczy?
Wciąż był blady i, szczerze mówiąc, chyba oszołomiony. Wpatrywał się w Sati z wyczekiwaniem, więc rzuciła okiem na wiadomość od ducha Ramira.
- Przestań szukać skarbu albo… - przetłumaczyła, przeczytawszy notatkę trzykrotnie, pomimo że jej konstrukcja należała do jednych z najprostszych zdań, z jakimi się w życiu spotkała na lekcjach hiszpańskiego.
            - Albo co? – zapytała podekscytowana Amy i wyrwała jej kartkę z rąk.
            - Nie wiem, to wszystko – odpowiedziała szczerze.
            - To brzmi jak groźba – powiedział cicho Alex, wpatrując się w swoje kolana.  
            - Ja tu ciągle jestem! – warknęła nagle szatynka, czym ściągnęła na siebie wzrok pozostałej trójki.
            - W wielkim skrócie – wyjaśniła Amy, ignorując ostrzegawcze spojrzenie Alexa i ciche syknięcie Sati – jesteśmy na dobrej drodze, żeby znaleźć skarb. Właśnie skontaktowaliśmy się z duchem Corteza, który, najwyraźniej, nam groził. Chcesz się przyłączyć?

            Duchy istnieją. To jedno stwierdzenie wywróciło do góry nogami dotychczasowe życie Sati. Okazało się, że z pozoru niewinny seans, na którym skontaktowali się z Ramirem, owocował w nietypowe następstwa. Już nazajutrz Alex zaczepił ją na korytarzu, w przerwie między matematyką a angielskim, i oświadczył, że wycofuje się z poszukiwań. Tłumaczył, że coraz trudniej jest ukrywać ich małą przygodę przed współlokatorem, który – jakby mało mieli kłopotów z wtajemniczeniem Jasmine – zaczął węszyć i zadawać niewygodne pytania. Sati jednak doskonale wiedziała, że nie była to cała prawda. Pamiętała wyraz twarzy blondyna, gdy duch Hiszpana zostawił im wiadomość, która podejrzanie przypominała groźbę i przypuszczała, że miało to spore znaczenie w zmianie decyzji chłopaka. Szukanie skarbu to jedno, ale kontakt z rozwścieczonym duchem, to zupełnie coś innego.  Sama pewnie też by się wycofała, gdyby nie fakt, że siedziała już po uszy w całej tej popapranej sytuacji. W końcu to od niej wszystko się zaczęło… Jednak tym, co zabolało ją najbardziej był fakt, że Alex bez wątpienia unikał jej i Amy. W ciągu kilku następnych tygodni kilkakrotnie próbowała do niego zagadać, ale ten odpowiadał półsłówkami i szybko czmychał na drugi koniec korytarza, jakby bał się zarazić grypą przy rozmowie trwającej dłużej niż minutę.
            Jeśli zaś chodzi o Jamesa, to Sati zdarzyło się kilka razy przyłapać go, jak się jej przypatrywał; niby nic wielkiego, ot kilka przelotnych spojrzeń, które jednak zdecydowanie nasiliły się po zerwaniu kontaktów Alexa z dziewczynami. Miało to pewnie związek z „węszeniem”, o jakim wspomniał jasnowłosy. Czasem zastanawiała się nawet, czy towarzyszącego jej uczucia obserwowania, które do tej pory przypisywała Cortezowi, tak naprawdę nie zawdzięczała właśnie Jimowi.
            Gdyby tego było mało, jak tylko Amy zrozumiała, że Sati jest kluczem do nawiązania połączenia z duchem, całymi dniami męczyła ją o powtórny seans i nie akceptowała odmowy. Korzystała dosłownie z każdej chwili, żeby przedstawić nowe argumenty mające ją do tego zachęcić. Sati straciła cierpliwość do Amy, kiedy ta późnym wieczorem ulokowała się w kabinie prysznicowej obok tej, którą zajmowała blondynka i nie przestawała mówić o ciągłej obecności Ramira, nie dostrzegając niestosowności sytuacji.
Na domiar złego Jasmine dowiedziawszy się, że Sati i spółka naprawdę szukają skarbu i, jak do tej pory, udało im się zajść dalej niż komukolwiek przed nimi, uparła się, żeby dołączyć do grupy poszukiwawczej. Groziła, że w przeciwnym razie rozpowie ich tajemnicę każdej napotkanej osobie. Sati wolała nie sprawdzać słowności dziewczyny, więc, choć niechętnie, przystała na jej nazbyt entuzjastyczną propozycję. Widać Jaz miała w sobie coś z poszukiwacza po ojcu…
            Koniec końców śledzona wzrokiem Jamesa, nakłaniana bez wytchnienia do wywoływania ducha przez Amy oraz intensyfikacji poszukiwań przez Jasmine, Sati znowu poczuła się samotna, zupełnie jak pierwszego dnia w Whiton. Niemożność rozmowy z Alexem, który nagle wydał jej się jedyną normalną osobą w całej szkole, wcale nie pomagała. 
A potem nadszedł grudzień i zbliżające się święta Bożego Narodzenia tylko wzmogły w niej tęsknotę za ojcem. Cieszyła się na samą myśl, że już niedługo będzie mogła się z nim zobaczyć i pomieszkać we własnym pokoju; może przy odrobinie szczęścia uda jej się spotkać ze znajomymi z poprzedniej szkoły… Sielski obrazek i ogarniające ją euforyczne uczucie psuła tylko macocha. W końcu były to pierwsze święta bez mamy i trudno było pogodzić się z faktem, że na jej miejscu przy stole zasiądzie inna kobieta. Ale jakoś to zniesie, dla taty, jemu też na pewno nie jest łatwo.
            Sati, łażąc bez celu po terenie szkoły, z pewnym ociąganiem wyciągnęła komórkę i wykręciła numer ojca. Nie rozmawiała z nim już chyba z miesiąc, a teraz bardzo chętnie usłyszałaby jego spokojny głos. Kto wie, może uda się go namówić, żeby przyjechał po nią kilka dni przed świętami…
            - Słucham? – W słuchawce odezwała się jakaś kobieta.
            - Mandy? – zapytała Sati, zakładając, że to jej macocha, i nie czekając na odpowiedź, dodała: - Daj mi tatę, chcę z nim pogadać.
            - Niestety, David nie może teraz podejść do telefonu – Sati wyczuła nutkę ironii w tej oklepanej wypowiedzi. – Czy mam coś przekazać?
            - Tak, powiedz mu, że chciałabym wiedzieć, kiedy po mnie przyjedzie.
            - Och, to David ci nie powiedział? – Udawany smutek. To nigdy nie wróży nic dobrego. – Na święta zostajesz w szkole.
            Sati zatkało na kilka sekund, ale wystarczyło to w zupełności, by kobieta zrobiła efektowną pauzę i kontynuowała irytująco nosowym głosem:
            - Jeszcze to do ciebie nie dotarło? Jak myślisz, dlaczego wysłaliśmy cię do szkoły z internatem na drugim końcu kraju? Żeby się ciebie pozbyć. Razem z twoim ojcem zakładamy nową rodzinę, w której nie ma dla ciebie miejsca. Pogódź się z tym.
            Zanim się rozłączyła, Sati dosłyszała jeszcze prychnięcie godne rozjuszonej kotki.
            Pięknie. Kolejna zła wiadomość. To nieprawda, że nieszczęścia chodzą parami, one szarżują całą gromadą.
              Z drugiej strony nie mogła powiedzieć, że ta wiadomość ją zaskoczyła. Sposób, w jaki Mandy ją traktowała, był oczywisty; chciała zacząć z jej ojcem nowe życie i nie potrzebowała do tego szesnastoletniej, ciągle sprawiającej problemy pasierbicy. Ale skoro jej tata zgodził się spędzać święta bez córki… Czy to znaczy, że on też chce zacząć od nowa? Bez niej?
            Musiała się zatrzymać, bo droga, jaką szła, właśnie się skończyła. Zamyślona nawet nie zauważyła, że wybrała drogę na klif. Ten sam, na którym pięćset lat temu Ramiro odebrał sobie życie, skacząc w odmęty oceanu.  
            Pomimo stanowczego zakazu wchodzenia na falezę usiadła na jej skraju, dyndając w powietrzu nogami. Skalne urwisko wcale nie było takie wysokie. I pewnie wcale nie byłoby niebezpieczne, gdyby nie wyłaniające się z morza ostre głazy, o które co chwilę rozbijały się spienione fale. I ewentualne ludzkie ciało. Przez chwilę miała przed oczami obraz leżących tam w dole, zakrwawionych zwłok hiszpańskiego marynarza, rytmicznie obmywanych przez wodę. Pokręciła głową, żeby przepędzić tę wizję. Dlaczego to zrobił? Czy lojalność wobec kraju i kapitana naprawdę była dla niego ważniejsza niż jego własne życie? W tych czasach wydaje się to być nieprawdopodobne.
            Pogrążona w myślach o Cortezie zamarła, kiedy kątem oka dostrzegła obok siebie jasne adidasy. Spojrzała w górę, prosto w przystojną twarz Jamesa.
            Duchy nie noszą adidasów, idiotko – skarciła się w myślach. – Dlaczego ciągle myślisz o Ramirze i skarbie?
            - Wszystko gra? – zapytał. – Widziałem, jak rozzłościł cię ten telefon.
            - Nic mi nie jest – odpowiedziała, odwracając wzrok, a on usadowił się obok niej, spuszczając nogi z klifu.
            - Już od dłuższego czasu chciałem cię o coś zapytać. Mogę?  - Przyglądał jej się uważnie, a kiedy skinęła, kontynuował: - Zauważyłem, że kobieta na zdjęciu w twoim pokoju i kobieta, z którą przyjechałaś do szkoły to dwie różne osoby.
            Sati wiedziała, dokąd chłopak zmierza, więc przerwała mu, zanim zdążył zadać nurtujące go pytanie.
            - Moja matka umarła rok temu. Ten babsztyl, który mnie odwiózł, to moja macocha.
            - I to z nią przed chwilą rozmawiałaś?  - spytał, a zaskoczona Sati, spodziewająca się kondolencji, które zazwyczaj padają w tym momencie, potwierdziła skinieniem.
            - To dość długa historia – dodała.
            - Dobrze się składa, bo mam jakąś godzinkę czy dwie do zagospodarowania – powiedział, patrząc na zegarek. Sekundowa wskazówka zbliżała się już do dwunastki.  -  Iiii… zaczynaj.
            Panna Kingston patrzyła na Jamesa jak na idiotę. Chyba nie sądził, że opowie mu historię swojego życia, tylko dlatego, że mu się nudzi. Już otwierała usta, żeby zbesztać go za bezczelność. Już miała mu powiedzieć, żeby nie wtykał nosa w nieswoje sprawy. Ale nie mogła. Do tej pory nie rozmawiała z nikim o śmierci matki, nauczyła się tłumić smutek i złość, ale ostatnio wszystko szło źle. Alex z przyjaciela stał się kimś zupełnie obcym, a Amy kimś w rodzaju natręta. Na dokładkę czekały ją święta bez taty. Nagle poczuła, że została zupełnie sama i jeżeli komuś się nie wygada, to w końcu wybuchnie. 
            A ten matoł odchylił się do tyłu, podpierając na rękach i wpatrywał się w jakiś punkt na styku nieba i oceanu, jakby zupełnie nie obchodziło go, co powie. Coś się w niej zakotłowało, ale zagryzła wargę i zaczęła mówić. Nim się zorientowała, opowiedziała mu wszystko. To, że jej mama była najpopularniejszą dziewczyną na studiach i prawdopodobnie nigdy nie umówiłaby się z tym spokojnym Davidem Kingstonem, gdyby nie powstrzymał złodzieja przed kradzieżą jej torebki (fakt, że rabuś po prostu na niego wpadł i obaj się przewrócili, ściągając na siebie uwagę przechodniów, mama przemilczała). To, jak w kawiarni, do której zaprosiła ojca w podzięce za uratowanie torby, okazało się, że oboje uwielbiają stare filmy i postanowili wybrać się na jakiś wspólnie. A potem kolejny. I jeszcze jeden.
            - Pobrali się, dwa lata później zjawiłam się ja i przez cały ten czas byli cholernie w sobie zakochani. I wtedy mama z dnia na dzień zachorowała. Rak. Przerzuty. Lekarze nie dawali jej wielkich szans na przeżycie. Tak nam powiedzieli, rozumiesz? Czekasz na dobre wieści od lekarza, a on mówi „proszę przygotować się na najgorsze” – Sati wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w swoje splecione na podołku dłonie. Przygarbiła się odrobinę i James pomyślał, że dziewczyna przeżywa te sytuacje na nowo. Ciałem jest tutaj, ale myślami w szpitalu przy umierającej mamie. - Tata zupełnie sobie nie radził – kontynuowała. – Całymi dniami przy niej siedział, a z niej dosłownie uciekało życie. On też wyglądał coraz gorzej. W pewnym momencie pomyślałam sobie, że on bez niej nie przeżyje. Tak bardzo ją kochał.
            Zamilkła. Zacisnęła powieki i ścisnęła mocno pięści, pochylając się do przodu. Wzięła trzy głębokie oddechy i wróciła do poprzedniej pozycji, choć Jim mógłby przysiąc, że jej oczy lśnią od wstrzymywanych łez. Odwrócił wzrok. Teraz oboje wpatrywali się w jakiś niewidoczny punkt na horyzoncie.
            - Nie zastanawiałam się wtedy nad tym, skąd tata ma tyle wolnego czasu, żeby codziennie siedzieć przy mamie. Dopiero na pogrzebie dowiedziałam się, że Mandy – moja obecna macocha – brała na siebie jego obowiązki. Po śmierci mamy tata stracił ochotę do życia. Przestał wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi. To Mandy przynosiła mu do mieszkania jego pracę, zmuszała do kontaktowania się ze znajomymi, czasem robiła zakupy. Tak naprawdę bardzo mu pomogła. Ja nie byłam w stanie zrobić nic, bo sama ledwo sobie radziłam. Dopiero kilka miesięcy później, kiedy pogrążywszy się w apatii, robił wszystko, o co go poprosiła, niechcący wygadała się, że już od dawna do niego wzdychała. Z tego, co zrozumiałam wykorzystała śmierć mojej mamy jako okazję do zdobycia faceta. Mnie nigdy nie lubiła. Chyba za bardzo przypominałam jej o pierwszej żonie, którą naprawdę kochał. Od samego początku robiła wszystko, żeby mnie od niego odsunąć. Wyciągała go na romantyczne kolacje do wytwornych restauracji, organizowała wyjazdy tylko we dwoje, teraz spędzę święta w szkole, żeby ona mogła być z nim sam na sam. Ba, wysłanie mnie do szkoły na drugim końcu kraju, to też jej pomysł!
            - Ty przynajmniej jesteś na tym samym kontynencie – odezwał się dotąd milczący James. Sati spojrzała na niego ze zdziwieniem. No tak – przemknęło jej przez myśl – przecież jest Brytyjczykiem.
            - A jak ty tutaj wylądowałeś? – zapytała, zdając sobie sprawę, że naprawdę ją to ciekawi. 
            James spojrzał na nią, i widząc wpatrujące się w niego szklące się oczy, powiedział:
            - No dobra, historia za historię.
Dochodziła już jedenasta i słońce wspinało się coraz wyżej po nieboskłonie. Poranny chłód zniknął bezpowrotnie, a jego miejsce zastąpiło nagrzane powietrze. Jim zrzucił z ramion ramoneskę i położył ją niedbale za sobą, podczas gdy Sati zamknęła oczy i pozwoliła promieniom ogrzewać jej twarz.
- Mój ojciec jest politykiem. W dodatku dość ważnym. Był sztywny i napuszony, od kiedy pamiętam. Od dziecka musiałem robić to, co mówił, zachowywać się tak, jak chciał, a nawet przyjaźnić się tylko z osobami, które nie zagrażały wizerunkowi idealnego syna. Matka jest psychologiem i zawsze próbowała na nas – mnie i mojej siostrze – tych psychologicznych bzdur, byle byśmy tylko pozowali na szczęśliwą i perfekcyjną rodzinę, która wzbudzi w wyborcach sympatię i zachęci do głosowania. – Ostatnie słowa wypowiedział, jakby parodiował czyjąś wypowiedź. Sati domyśliła się, że pewnie w podobny sposób jego ojciec albo matka próbowali przekonać go do wykonywania poleceń. – Jeśli by mnie kto pytał, to żadne z nich nie zasłużyło na medal „rodzic roku”. W gimnazjum miałem już dość tego wszystkiego. Żeby ich wkurzyć, „wpadłem” z złe towarzystwo. No wiesz, imprezy, alkohol, czasem coś więcej… Nie mogli sobie ze mną poradzić, więc wysłali mnie do Ameryki, z dala od wścibskich, angielskich dziennikarzy szukających sensacji. Jedyne za czym tęsknię, to moja mała siostrzyczka, Lizzie. Wkurza mnie, że została sama, wśród tych hien. – Ze złością zamachnął nogą w powietrzu, tym samym wybudzając Sati z transu, w który wpadła, wpatrując się w promienie słoneczne migające na powierzchni oceanu. Jak złote monety na dnie, pomyślała i z trudem powstrzymała się przed pokręceniem głową, żeby James niczego nie zauważył.
            - Już wiem – cmoknął z zadowoleniem. – Wiem, skąd kojarzyłem twoje imię.  
            Blondynka spojrzała na niego z zaskoczeniem. Do tej pory sądziła, że jest jedyną osobą o tak specyficznym imieniu. Jej mama wymyśliła je i uparła się, żeby nazwać tak córkę.
            - Dręczyło mnie to od twojego przyjazdu. Dopiero, jak pomyślałem o Lizzie, przypomniało mi się, że co wieczór zmuszała mnie do czytania jej ciągle tej samej bajki o małej czarodziejce Sati…
            - Która była raczej kiepska w czarach i miała kociołek z czkawką – dokończyła Sati z łagodnym uśmiechem. – Moja mama napisała ją na moje trzecie urodziny.
            Nieoczekiwanie zawiał silny wiatr, powodując, że włosy blondynki przesłoniły jej widok. Zaśmiała się wesoło, bo dzięki rozmowie z Jimem, poczuła się o wiele lepiej. Szczególnie wspomnienie książki, której pierwszy wydany egzemplarz z dedykacją „dla mojego małego aniołka” spoczywał w biurku, bezpiecznie zamknięty na kluczyk, poprawił jej humor. Odgarnęła włosy i pierwszym, co ujrzała były błyszczące oczy Jamesa znajdujące się zdecydowanie zbyt blisko jej własnych. Cały James znajdował się zbyt blisko niej. A potem już nie było Jamesa, tylko jego ciepłe, wysuszone przez słońce wargi.

23 komentarze:

  1. Jest, jest, wreszcie jest! ;D Już się nie mogłam doczekać, bałam się, że moje kopy straciły moc -_- I szablon jest śliczny *_*
    Dobra, po kolei:
    No co za *** Jasmine! Wparować w tak ważnym momencie! Przez nią nie dowiemy się, co Ramiro chciał dalej powiedzieć. Ale pewnie zrobisz tak, żebyśmy się dowiedzieli ;D Kurczę, bredzę bez sensu ^^
    Uwielbiam Amy, wspominałam? Jest taka zakręcona. Szkoda, ze Alex odłączył się od poszukiwań, mam nadzieję, że szybko do nich powróci :) No i ciekawe, co wyjdzie z powierzenia tajemnicy Jasmine, mam wrażenie, że nic dobrego ;D
    Co za wredna, głupia macocha. I ojciec pantoflarz. Chociaż ta jędza pewnie mu powie, że Sati sama postanowiła zostać w szkole, bo nie wierzę, że on się na to zgodził ;)
    Fajnie wymyśliłaś spotkanie rodziców Sati. Wzruszyła mnie historia jej mamy i wkurzyła ta wredna macocha, która potem przywłaszczyła sobie jej tatę... Dobrze zrozumiałam, że jej mama napisała książkę o czarodziejce Sati? To takie kochane *_*
    Miałaś rację, że końcówka mnie zaskoczy - i zaskoczyła, zupełnie się tego nie spodziewałam! ;D Ale będzie zadyma, jak Jasmine się dowie...
    Rozdział był cudowny, ja chcę następny, a tymczasem pogrążona w kompleksach wracam do mojego badziewia :)
    P.S. Spodziewaj się wielu kopów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę Ci się podoba? *wstydniś* O kopy się nie martw, jak zwykle mają lucyferską moc ^^
      Odpowiedź mogę streścić do "naprawdę jestem aż tak przewidywalna?". Tak, dowiecie się, co Ramiro chciał powiedzieć (w końcu). Tak, Alex wróci. Tak, Jaz długo języka za zębami nie utrzyma. Tak, to właśnie powie mu macocha. Za dobrze mnie znasz albo muszę przestać myśleć schematami. ><
      Historia taka właśnie miała być - odrobię wzruszyć przy wątku miłosnym i odrobinę wkurzyć przy macosze, ale zależało mi też na tym, żeby zaznaczyć, że Mandy przywróciła ojca Sati z powrotem do życia (choć miała własne samolubne pobudki).
      Dobrze, zrozumiałaś. Mama Sati napisała ją w prezencie na jej 3 urodziny.
      A z triem Jasmine-Sati-James będą różne ciekawe sytuacje, przynajmniej taką mam nadzieję :)
      Kompleksy są niepotrzebne :)
      PS Bardzo na nie liczę już od... jutra? ;)

      Usuń
    2. A mówiłabym, że mi się podoba, jakby mi się nie podobało? :P
      Obstawiam opcję: za dobrze Cię znam. I trochę mi już opowiadałaś o tym, co będzie się dalej działo :) W takim razie idealnie Ci się udało z tą historią.
      Buu, moja mama mi nawet czytać nie chciała, a Sati dostała książkę xD Jej mama była pisarką?
      Ooo, czyli Jasmine się czegoś dowie? Nie mogę się doczekać zadymy ^^
      A kopać zaczynam od dzisiaj.

      Usuń
    3. Mówiłabyś, gdybyś chciała mi poprawić humor <3
      Mam nadzieję, że to właśnie ta opcja xD
      Tak, mama Sati pisała książki dla dzieci, a ta o czarodziejce była najpopularniejszą, skoro udało jej się zawędrować aż do Anglii ^^
      Dowie się, ale jeszcze nie wiem kiedy dokładnie.
      Ty sadystko ]:->

      Usuń
    4. To też, ale przeważnie tak mówię, bo to prawda ;D
      Nie ma innej opcji ^^
      Ale fajna mama *_*
      Jestem sadystką i czasem się aż sama siebie boję, zwłaszcza po tym, co wypisuję na Wyspie O.o

      Usuń
  2. Niesamowity rozdział :) Trochę smutny ale fajnie że w końcu komuś się wygadała teraz będzie jej trochę lżej a przynajmniej poznała tez bardziej chłopaka. Czekam na kolejny ;) Mam nadzieję że jednak uda Ci się szybciej go napisać :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Condawiramurs16 lipca 2012 17:19

    Twój blog od początku b mnie wciągnął. Po pierwsze prolog, lubię morski-pijackie klimaty, ponadto wielki plus za hiszpański, zarówno język, jak i kulturę. B podoba mi się zamyśle tego opowiadania. Dot bowiem zarówno normalnego, młodzieńczego życia, ale rownież jest tutAj fantastykia, zagadka, która powoli i bardzo zgrabnie rozwiAzujesz. Ponadto dobrze pokazujesz nawiązywanie przyjaźni, aczkolwiek teraz trochę z tym gorzej (ale mam nadzieje, ze aleksowi przejdzie złość/ lek i powróci do poszukiwań skarbu). Cieszę się tez ze w dzisiejszym rozdziale poznaliśmy dużo faktów dot nie tylko głównego bohatera ale i jamesa. Tak podejrzewalam ze chłopakowi podoba się sati. Ciekawe, co powie jasmine. Byleby nie udusika swojej wspollokatirki we śnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, kompletnie nie tego się spodziewałam! I oczywiście mam tu na myśli pocałunek. O co temu Jamesowi chodzi? Dzięki "romansowi" z Sati chce mieć lepszy dostęp do informacji? Dalej węszy? Tak czy inaczej, dzięki temu rozdziałowi James zaskarbił sobie moją przychylność, co więcej, nawet go polubiłam. Dwie smutne historie rodzinne. Syn polityka, który pragnął, by jego życie było "idealne" i córka osierocona przez matkę, znienawidzona przez macochę i oddalona od ojca o setki kilometrów. Któż jak nie oni mogą znaleźć wspólny język? ;) Nie wiem, o co chodzi Alexowi, ale mam nadzieję że jednak powróci. Bardzo go lubię, i nie chcę, żeby przez głupiego ducha zerwał kontakt z przyjaciółkami i zaprzestał poszukiwania skarbu, w co włożył tyle serca. A tą głupią Jasmine, to oni powinni przywiązać do kotwicy i zrzucić z tego klifu, wcześniej kneblując, żeby się nie darła ;D To szczyt wszystkiego, przerywać im seans w takim momencie! -,-
    Ogólnie notka świetna. Bardzo mi się podoba, i warto było na nią czekać ponad miesiąc. Mam nadzieję, ze następna pojawi się szybciej. Poza tym bardzo ładny nowy szablon. Jaśniejszy, jednak nadal doskonale oddaje klimat bloga. ;)
    Nie ględzę ci tu już, bo umrzesz z nudów ;D
    Całuski! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że nie stanie się nic złego, jeżeli zdradzę, że Jim na chwilę odłożył na bok chęć zdobycia informacji i dał ponieść się chwili. Sati to w gruncie rzeczy sympatyczna i niebrzydka dziewczyna, a obie historie, które w pewnym momencie ukazały niemiłe przeżycia, zbliżyły ich do siebie (przynajmniej na chwilę).
    A Twoje życzenie co do Jasmine bardzo mnie rozbawiło, naprawdę :)
    Cieszę się, że podoba Ci się nowy wygląd bloga ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, jak mogłaś skończyć w takim momencie xD po prostu Cię za to nie znoszę xD już się tak ciekawie zaczęło robić między Sati a Jimem, a przecież kibicowałam mu od samego początku, a tu koniec! Zawiodłam się...

    Dlaczego właściwie oni powiedzieli Jasmine prawdę? Trzeba było wymyślić jakąś bajeczkę o magnesie czy coś, a nie wtajemniczać ją we wszystko, przecież ona im teraz spokoju nie da o.O w ogóle to zawiodłam się nieco na Alexie, bo przecież nawet jeśli chciał zrezygnować z poszukiwań, to jeszcze nie znaczy, że miał całkiem zrezygnować z kontaktu z Sati. Nic dziwnego, że się wygadała Jimowi, skoro Alex jej unikał, a Amy potrafiła na nią patrzeć jedynie jak na pośrednika w rozmowie z duchem. Nie dziwię się też jej wyobcowaniu i samotności. Amy jeszcze mogę zrozumieć, bo taka już ona jest, ale Alex? Podejrzewałam go o więcej empatii...

    Ogólnie więc podobało mi się, tylko czemu tak krótko? xD życzę dużo Weny, żebyśmy na szóstkę nie musieli czekać tak długo;)

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie miałam skończyć w innym momencie, ale zdecydowałam, że fragment, który tutaj pominęłam lepiej spisze się w następnym rozdziale.
      Myślę, że się za bardzo wystraszyli i zestresowali, żeby na szybko wymyślić wiarygodną wymówkę. Jeśli Ci to poprawi humor, to zdradzę, że Jasmine się im przyda, i to już niedługo.
      Alex się wystraszył i w sumie nie ma mu się co dziwić. Postanowił unikać Sati, bo myśli podobnie jak Amy - duch ciągle się koło niej kręci, a on z duchem nie chce mieć nic wspólnego.

      Usuń
  7. Nie powiem, sporo się działo i aż z wrażenia nie wiem, od czego zacząć.
    Jak Jasmine mogła przerwać im w takim momencie? Chociaż jakby nie patrzeć najważniejsza część wiadomości została przekazana i wydaje mi się, że poza dalszymi groźbami w drugiej części nic by się nie znalazło. Jednak zdziwiłam się trochę, że zaufali dziewczynie i powiedzieli jej o wszystkim. Teraz nie znajdują się na najlepszej pozycji, ma ich w garści. Chociaż zastanawiam się, czy jakby komuś powiedziała, to by jej uwierzyli. Duchy to w końcu niezbyt realne wytłumaczenie. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak Jasmine okaże się pomocna i nie będzie im wadzić jak kula u nogi.
    Jednak zdziwiło mnie zachowanie Alexa. Nie sądziłam, że jest zdolny do czegoś takiego, szczególnie, że wszyscy siedzieli w tym razem.
    Macocha Sati to podła żmija. Jak ona może robić jej coś takiego. A na dodatek porwała w sidła pogrążonego w smutku i żałobie mężczyznę, który nie otrząsnął się dobrze po śmierci ukochanej kobiety. Mam nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy przynajmniej w sprawie córki i coś z tym zrobi. Chociaż pewnie macocha naopowiada mu kolejnych kłamstw.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej niż na duchach, Jasmine zależało na skarbie. Jakby nie patrzeć, jej ojciec poświęcił część życia na szukanie go, więc Jaz, mając możliwość odnalezienia tego, o czym ojciec opowiadał jej jako bajki na dobranoc, od razu zapragnęła wykorzystać szansę od losu.

      Usuń
  8. Kocham moją Mozillę. Przez nią właśnie muszę pisać jeszcze raz komentarz, więc przepraszam za chaos, który może się w niego wedrzeć.
    Kiedy czytałam prolog, w głowie odtworzyły mi się sceny "Piratów z Karaibów" (swoją drogą, bardzo lubię te serię), ale nie spodziewałam się, że będziesz ciągnęła tę historię w taki sposób (Wiem, że Twoja opowieść ma niewiele wspólnego z PzK), ale przecież o to chodzi by zaskoczyć czytelnika.
    Ze wszystkich bohaterów najbardziej podoba mi się Jasmine. Mam do niej sentyment. Sati (wybacz, że to powiem), ale jest dla mnie jakaś taka nijaka i nie rozumiem paru jej zachowań. No, ale nie każdego bohatera muszę lubić.
    Co do reszty, to chyba tylko Jim mi się podoba. Jest taki Jedyny w swoim rodzaju... No nie wiem, jak to nazwać.
    I8 że niby mam teraz czekać miesiąc na ciąg dalszy? Nie! Błagam! Wykombinuj coś prędzej.
    Eh...Komentarz chyba nie wyszedł mi najlepiej, wybacz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, komentarz wcale nie jest chaotyczny :)
      Jesteś chyba pierwszą osobą, która lubi Jasmine, ale cóż mogę powiedzieć, ona jest specyficzna :)
      Niestety muszę się z Tobą zgodzić - Sati w gruncie rzeczy jest nijaka. Tak bardzo starałam się zrobić z niej normalną dziewczynę, a nie żadną Mary Sue, że w końcu przeholowałam w drugą stronę.
      Właściwie już kończę następny rozdział, ale jest dość krótki (no chyba że w ostatniej chwili mnie oświeci i coś do niego dopiszę).

      Usuń
    2. Ja już tak mam, że lubię nietuzinkowych bohaterów, a Twoja Jasmine wydaje się taką być.:)
      Wiesz co? Moim zdaniem bardzo dobrze by zrobiło, gdyby Sati w następnym rozdziale zachowała się jak nie ona. Może dodałoby to jakąś nutkę specyfiki do jej charakteru. Nie wiem. Poza tym, mamy dopiero piąty rozdział, wydaje mi się, że wiele można jeszcze uczynić z kreacją Sati.
      Jutro (aż do 5 sierpnia) wyjeżdżam, ale z ochotę po powrocie zajrzę na ten blog.
      [homerowski-taniec.blogspot.com]

      Usuń
    3. W takim razie cieszę się, że kreacja któregokolwiek bohatera wyszła mi warta uwagi :)
      Jak już wspomniałam, kolejny rozdział jest prawie w całości napisany i nie ma tam miejsca na tak drastyczne zmiany, ale uwzględnię twoją uwagę w następnych rozdziałach, może tam gdzieś dopasuję jakieś nietypowe zachowanie. Obawiam się, że w tym wypadku 5 rozdział to bliżej niż dalej końca, bo całe opowiadanie będzie miało 9, może 10 rozdziałów :)
      Zapraszam serdecznie i życzę udanych wakacji ^^

      Usuń
    4. Ja również życzę Ci udanych wakacji, chociaż po prawcie nie jadę odpoczywać. Ale wcale nie chce mi się jechać.^^
      A Jasmine..Nie mogę przestać się nią zachwycać i muszę koniecznie nią być w następnym wcieleniu.;D
      Żałuję jedynie tego, że opowiadanie tak szybko się skończy, ale może poczekajmy do tego 10-tego (czy 9) rozdziału, gdyż liczę, że zechcesz je nieco przeciągnąć.

      Usuń
    5. To, że nie jedziesz odpoczywać, nie znaczy, że nie możesz się dobrze bawić :)
      W takim razie trzymam kciuki, żeby się udało ^^
      Zostało mi bodajże 11 punktów do opisania (nie licząc tych, które weszły w skład 6 rozdziału). Co prawda nie wiem, w ilu częściach je zmieszczę, zważywszy na to, że trudno było mi je w jakiś sposób przyporządkować do konkretnych rozdziałów, ale od samego początku nie chciałam niepotrzebnie przeciągać wydarzeń jak w Modzie na Sukces xD
      Już mam pomysł na opowiadanie, które napiszę po zakończeniu mapy, mam nadzieję, że może ono też Ci się spodoba :)

      Usuń
    6. No cóż, jak widać jednak nie pojechałam, ale nie ważne i tak doi soboty muszę się zebrać w sobie i odwiedzić stolicę.^^
      Jej! Zacznę Cię podziwiać, naprawdę! Znam niewiele osób, które potrafiłyby pisać na podstawie punktów, a mi to nigdy nie wychodzi.
      Oczywiście, aczkolwiek jeśli przeciągnęłabyś tak, jak Moda na sukces, to czytelnicy zostaliby z przyzwyczajenia.:) )(sarkazm)
      A co do kolejnego Twojego opowiadania, to mo0gę Ci przyrzec, że przeczytam prolog, a potem zobaczymy, czy resztę.
      Poza tym, miło mi się z Tobą rozmawia.;)
      [homerowski-taniec.blogspot.com]

      Usuń
    7. Co się odwlecze, to nie uciecze ;)
      Też kiedyś pisałam bez punktów, ale wodę lałam strumieniami xD Potem się za siebie wzięłam, uporządkowałam wydarzenia i napisałam plan wydarzeń, dość pobieżny.
      Podejrzewam, że sama bym siebie zanudziła i porzuciła bloga, dlatego też Mapa jest taka króciutka. Właściwie to nie chcę zapeszać, ale będzie pierwszym opowiadaniem, które dokończę ^^
      Cóż, sam prolog to już dużo, muszę tylko dać z siebie wszystko, żeby Ci się spodobał, to może zostaniesz ;)
      Nawzajem, nawzajem ^^

      Usuń
    8. No tak, co racje, to racja. Ja zawsze piszę tonę charakterystyk, masę punktów i miliard lin powiązań, a potem i tak nic z tego nie wychodzi, gdyż podążam za weną. Siedzę w blogach już od pięciu lat, ale mi też nie udało się ukończyć żadnego opowiadania.
      Jak będzie na poziomie Mapy to oczywiście, zostanę.;D]
      Tak, z chęcią przeniosłabym tę rozmowę na gg, więc jeśli chcesz to proszę: 42464356 :)
      Zacny psychopata = Asprix (po prostu zmieniłam nick):)
      [homerowski-taniec.blogspot.com]

      Usuń