5 maja 2012

Rozdział 3 - Wskazówka

Komputer cudownie zmartwychwstał i oby mu się nie odmieniło. Powoli nadrabiam zaległości.
Rozdział miał w założeniu zawierać 6 dużych punktów, ale poniżej opisane są tylko trzy z nich, bo bałam się, że skoro one zajęły aż 5 stron, to całość wyszłaby przesadnie długa, a czytanie pewnie by Was zmęczyło. Ciągle walczę ze zdaniami wielokrotnie złożonymi. Idzie mi raczej opornie, ale się staram.
Jeśli macie ochotę, to na Kompendium możecie się dokształcić w kwestii duchów. Serdecznie zapraszam :)

~ * ~
                                                               
Alex wyciągnął ze stopki klucza niewielki, pożółkły rulonik. Kiedy tylko go rozwinął, cała trójka pochyliła się nad nim, żeby odczytać jego zawartość.
- To po hiszpańsku – stwierdziła Sati. - Pokażcie. Uczyłam się go w poprzedniej szkole.
            Wyciągnęła przedmiot z rąk blondyna i przebiegła wzrokiem po napisie.
            - La mirada te señalará el conocimiento – odczytała na głos. – Pierwsze to wzrok... albo spojrzenie… - Przygryzła wargę, usilnie starając się dotrzeć do swojej nikłej wiedzy, którą wyniosła z zajęć sprzed roku. – Ostatnie znaczy chyba znajomość… a może to była wiedza? Gdzieś tu powinnam mieć słownik. 
            Zerwała się z łóżka i otworzyła drzwiczki biurka ze zdartą nalepką. Pospiesznie przejrzała kilka książek, ale żadna z nich nie była tą, o którą jej chodziło.
            - Och, na litość boską! Po co komu porządek, jeśli nigdy nie może znaleźć tego, co jest mu akurat potrzebne? – wykrzyknęła zniecierpliwiona i wyrzuciła na podłogę całą zawartość szafki.
            Kiedy już wypatrzyła słownik, drżącymi z podniecenia rękami, zaczęła przerzucać kartki. W tym czasie Alex i Amy to wpatrywali się w siebie z podekscytowaniem, to próbowali zajrzeć blondynce przez ramię.
            - Spojrzenie wskaże ci wiedzę – orzekła w końcu Sati. – Ta wersja brzmi najrozsądniej.
            Na krótką chwilę zapadła niezręczna cisza, którą ostatecznie przerwała panna Kingston:   
            - To nie może być… - urwała, nie wiedząc, jak odpowiednio dobrać słowa.
            - …wskazówka prowadząca do skarbu? – dokończyła za nią Amy.
         W pomieszczeniu zapadła cisza, przerywana jedynie natarczywym bzyczeniem. Mucha, która właśnie wleciała do pokoju przez uchylone okno najwyraźniej starała się schronić przed nadciągającą ulewą. Ciemne chmury już od kilku dni wisiały nad miasteczkiem i, choć do tej pory na ziemię nie spadła ani kropla deszczu, to jednak patrząc na kłębiące się na niebie ciężkie kształty, nikt nie wątpił, że skończy się to prawdziwym oberwaniem chmury.
            Podobna atmosfera panowała teraz w pokoju numer siedem. Wydawało się, że powietrze wokół zgęstniało na tyle, że ostrym nożem można by z łatwością wyciąć z niego spory kawałek i zaserwować go na deser, jako wyjątkowo ciężkostrawne ciasto. Wskazówka prowadząca do skarbu – zabawne, jak ekscytująco, a zarazem niedorzecznie to brzmiało. Wizja nieograniczonych bogactw była niezwykle kusząca… Nie, to głupota – skarciła się w myślach Sati. – Żadnego skarbu nie ma. Ale wyobrażenie kopców, usypanych ze złota w jakiejś nadmorskiej jaskini, wcale nie chciało zniknąć sprzed jej oczu. Tylko głupcy dają się zwieść widmowym pokusom, zwykł mawiać jej dziadek. A ona nie uważała się za głupią. Nie da się wplątać w te bzdury. W końcu to pewnie tylko czyjś marny żart.
            - Ale ten pergamin wygląda naprawdę staro – odezwał się w jej głowie cichy szept. – W dodatku ktoś ukrył go w kluczu, a ten z kolei zamurowano w ścianie. Kto normalny tak się męczy, żeby zrobić komuś psikusa? Nie zapominaj, że notatka została zapisana po hiszpańsku, a skarb ukrył Hiszpan, który zapewne nie znał innego języka – dodał głos już śmielej, jakby przeczuwając zbliżający się triumf.
            No właśnie – wskazówka… Spojrzenie wskaże ci wiedzę. Co to miało, do licha, znaczyć? Czyje spojrzenie – jej samej? Skąd miałaby wiedzieć, gdzie je zwrócić? I czy ten konkretny wzrok miał wskazać miejsce ukrycia skarbu? Przecież to nie mogło być takie proste! Ludzie z łatwością już by go odnaleźli. Może więc samo spojrzenie niezwykle trudno jest zlokalizować…
            Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ułożyła w biurku ostatnią z wyrzuconych wcześniej na podłogę książek. Sprzątanie pomagało jej uporządkować myśli. Zawsze musiała zająć czymś ręce, żeby ogarnąć bałagan w głowie. To samo nieświadomie zrobiła teraz, kiedy jej znajomi pogrążyli się w ekscytującej rozmowie, rozważając prawdziwość znalezionego klucza i tajemniczej notatki.
            - Och, daj spokój! Oczywiście, że będziemy szukać skarbu! – wykrzyknęła w końcu Amy. – Ona… - Wskazała na Sati. - …jest jedyną osobą, z którą kontaktuje się duch. Całe życie czekałam, żeby spotkać PRAWDZIWEGO ducha. Nie zamierzam siedzieć i czekać, aż się zjawi. Sprowokujmy go jakoś, znajdźmy skarb! – Dźgnęła blondyna palcem w klatkę piersiową i, pokazując swoje niezadowolenie z faktu, że próbuje jej się sprzeciwić, wlepiła w niego groźnie zmrużone oczy.
            - Nie powiedziałem, że nie będziemy go szukać – zripostował Alex, ignorując wzmiankę o zjawie. – Po prostu wydaje mi się, że powinniśmy się nieco lepiej przygotować do tych całych „poszukiwań”, zamiast ruszyć z walecznym okrzykiem na ustach. Nie masz pojęcia, co nas czeka. Tajne przejścia, zapadki, zatrute strzały, no wiesz, wszystko to, co pokazują w filmach przygodowych.
            - O tak, bo filmy przygodowe to jest doskonałe i zupełnie WIARYGODNE źródło informacji – zakpiła z niego czerwonowłosa.
            - Okej. Może ty chcesz skończyć jak Cortez, ale ja na pewno nie zamierzam młodo umrzeć. Niech zadecyduje Sati, to ona znalazła klucz.
            Dziewczyna, która od dobrych kilku chwil przysłuchiwała się zażartej wymianie zdań, teraz, kiedy udzielono jej głosu, nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć. Jej znajomi wpatrywali się w nią wyczekująco, z nadzieją, że poprze jedno z nich i rozsądzi cały spór, ale poza zaskoczonym „eee”, które nieoczekiwanie wyrwało się z jej ust, w głowie miała pustkę. W uszach wciąż rozbrzmiewało jej powiedzenie dziadka, a przed oczami widziała góry złota i nie wiedziała, które z nich ostatecznie zwycięży.
            - No dobrze, załóżmy, że gdzieś tam istnieje skarb, a my mamy szansę go zdobyć – powiedziała powoli, próbując pozbierać myśli. – Ale zanim to zrobimy, najpierw powinniśmy dowiedzieć się wszystkiego, co się tylko da. Alex ma rację – musimy się przygotować na każdą ewentualność. Przykro mi Amy – dodała, słysząc niezadowolony jęk dziewczyny. – I, co najważniejsze, nie rozgłaszajmy tego. To będzie nasza tajemnica, rozumiemy się?
            Chłopak, z uśmiechem satysfakcji i przepełniającym go uczuciem triumfu,  złapał laptopa i zaproponował, że spróbuje jak najszybciej podłączyć internet, żeby mogli poszukać informacji na temat Ramira i jego statku. W międzyczasie dziewczyny miały spróbować rozgryźć wskazówkę. Niestety, nie było to łatwe, bo Amy również nie wiedziała, o czyje spojrzenie może chodzić.
            - Układ wyrazów jest jakiś dziwny – zauważyła Sati. – Dlaczego nie napisał tego w jednej linijce? Bez problemu by się zmieściło.
            - Może chciał zachować rytmikę, melodyjność, czy inne takie pierdoły. No wiesz… niespełniony poeta i tak dalej. – Czerwonowłosa wywróciła oczami.
            Sati szybko przeliczyła sylaby w każdym wersie i pokręciła głową.
            - Niee, pierwsza linijka ma dziesięć sylab, druga osiem, a trzecia czternaście. Nie jest to melodyjne, ani tym bardziej się nie rymuje. Jakiś inny pomysł?
             Amy wzruszyła ramionami i przyjrzała się dokładnie końcówkom czerwonego pasemka, lekko zezując.
            - To bez sensu! – zdenerwował się Alex. – Przejrzałem już chyba ze dwadzieścia stron i nie znalazłem nic, czego do tej pory bym nie wiedział. No może tylko to, że Cortez skoczył z klifu, na który nie wolno nam wchodzić, a jego unoszące się na wodzie ciało następnego dnia znaleźli rybacy. Za życia pływał na statku el Salvador, czyli Zbawiciel, który został zatopiony kilka mil stąd, po potyczce z piratami. Nikt nie przeżył. Na pokładzie nie znaleziono złota. Bla. Bla. Bla. – Zamknął laptopa i przeciągnął się leniwie.
            Nagle do pokoju wpadła jak burza rozzłoszczona Jasmine.
            - Gdzie on się podziewa?! Jakbym nie znała Jamesa, to pomyślałabym, że się przede mną chowa!
            Alex zasłonił się laptopem, próbując stłumić złośliwy chichot, który cisnął mu się na usta. Jim już od jakiegoś czasu szukał miejsca, w którym szatynka by go nie znalazła. Najwyraźniej wreszcie mu się to udało. Razem z dziewczynami chciał przeczekać moment wściekłości Jaz, ale nic nie wskazywało na to, żeby ponownie wybierała się na poszukiwanie bruneta, dlatego też wcisnął do ręki Sati dolną część klucza i zaczekał aż Amy zrobi to samo. Ta jednak pochyliła się nad uchem blondynki i wyszeptała tak, żeby tylko ona mogła ją usłyszeć:
            - Po dzisiejszych odkryciach Ramiro pewnie będzie próbował się z tobą skontaktować. Nie wiem, jakie są jego intencje, więc na twoim miejscu rozsypałabym pod łóżkiem sól. Duchy nie przejdą takiej bariery.
            Oddała jej resztę klucza i wyszła za Alexem.

            Sati wsłuchiwała się w rytm, który deszcz wybijał na parapecie. Gdzieś w oddali echo zwielokrotniło odgłos grzmotu toczącego się nad miastem.
Jakieś trzydzieści minut temu Jasmine przesłoniła okno ciężkimi kotarami, żeby stłumić choć odrobinę odgłosy ulewy, ale Sati wcale nie pomogło to zasnąć. Wręcz przeciwnie – wierciła się, nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji. Z jednej strony była podekscytowana dzisiejszymi wydarzeniami, ale z drugiej w uszach ciągle brzmiała jej przestroga czerwonowłosej. Nie wierzyła w duchy, co to, to nie. Jednak kiedy przypominała sobie tego mężczyznę - Corteza - i jego opętany szaleństwem wzrok, po jej plecach przechodził nieprzyjemny dreszcz. Dlatego wolała nie ryzykować i – jak mówi popularne powiedzenie – dmuchać na zimne.
Podciągnęła do góry zwisające prześcieradło, i dopiero ujrzawszy rozsypaną wzdłuż wszystkich krawędzi sól, nieco się uspokoiła. Oby Amy miała rację.
Nie chciała kusić losu, więc złożony na powrót klucz razem z wciśniętą w niego wskazówką, leżał teraz pod poduszką, a nie – jak do tej pory – zawieszony na jej szyi. Bezpieczny za barierą soli i niestykający się bezpośrednio z jej ciałem. Gdyby Ramiro faktycznie chciał go odzyskać, skupiłby się raczej na jaśku, a nie – jak poprzednio – na jej gardle.
            W końcu zapadła w niespokojny sen. Nie trwało to jednak długo, bo miała wrażenie, że ledwo zamknęła oczy, a już je otworzyła. Przez chwilę leżała nieruchomo, nie wiedząc, co ją obudziło. W pokoju panowała całkowita cisza, przerywana równomiernym oddechem jej współlokatorki. Nie było słychać już deszczu.
            Obróciła się plecami do ściany i wtedy go dostrzegła. Wysoki, smukły cień stał obok okna. Poderwała się, z całych sił tłumiąc krzyk, który cisnął jej się na usta. W ostatniej chwili przypomniała sobie o soli rozsypanej pod łóżkiem i tylko to powstrzymało ją przed rzuceniem się w stronę drzwi. Niech to zadziała, proszę, niech to zadziała!
            Nagle cień z nieludzką szybkością znalazł się przy niej. I roztrzaskał się w drobny pył, zanim zdołał dotknąć jej łóżka.
            Sati odruchowo wcisnęła się w kąt, usiłując uspokoić rozszalałe serce. Czyli bariera działała. Kiedy sobie to uświadomiła, uderzyła ją straszna prawda – albo zwariowała, albo ma do czynienia z prawdziwym duchem. Najgorsze, że sama nie wiedziała, którą wersję wolała.

            Kilka tygodni później, po wielu nieudanych próbach zinterpretowania słów zawartych we wskazówce, Alex stwierdził, że szukanie skarbu wcale nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać. A Sati i Amy nie mogły się z nim nie zgodzić. Od tamtego pamiętnego wieczora, kiedy to znaleźli notatkę Corteza, próbowali interpretować ją dosłownie, metaforycznie, liczyć sylaby, a nawet litery, i wreszcie - tłumaczyć ją na inne sposoby. Wszystko na nic. Początkowy zapał powoli z nich ulatywał.
            Jeśli chodzi o pierwszego oficera, to Sati nikomu o nim nie powiedziała. Nie chciała uwierzyć w to, że duchy istnieją, ale alternatywa – czyli jej szaleństwo – wcale nie wydawało się lepsze. Co prawda, kiedy Marta wspomniała podczas obiadu, że jakimś cudem w kuchni zabrakło soli („chociaż mogłabym przysiąc, że wczoraj miałam w zapasie jeszcze trzy kilo”), Sati uchwyciła „oczko”, które puściła jej Amy. Nie sądziła, by ktoś oprócz czerwonowłosej jej uwierzył, a perspektywa traktowania jej jak wariatki, wcale, ale to wcale jej nie odpowiadała. No i macocha miałaby kolejny powód, żeby traktować ją jak trędowatą i odsunąć jeszcze bardziej od ojca.
            Siedzieli w trójkę w czytelni i po raz kolejny usiłowali rozgryźć wskazówkę, kiedy do pomieszczenia wszedł James. Alex, który właśnie usiłował wytłumaczyć dziewczynom uprzednio rozrysowany schemat skojarzeń, zamilkł i schował kartkę do kieszeni. Jim usiadł na kanapie, zaraz obok Sati i z bezczelnym uśmiechem powiedział:
            - Ależ nie przeszkadzajcie sobie. Chętnie posłucham o tych waszych sekretach, z którymi chowacie się po kątach od kilku tygodni.
            Jako że żadne z pozostałej trójki nie wiedziało co odpowiedzieć, w pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza, którą dopiero Amy odważyła się przerwać.
            - Nienawidzę tego durnego popiersia – powiedziała, wskazując na figurę wykonaną z brązu, którą niegdyś ustawiono na drewnianym podwyższeniu stojącym obok drzwi. – Nieważne, gdzie stanę, mam wrażenie, że się na mnie gapi.
            - Wyluzuj – rzucił od niechcenia James. – On od wieków wgapia się w ten durny regał z książkami. A jak już mowa o regale, to bądź tak dobra, skarbie, i podaj mi Fizykę kwantową Schultza.
            Amy wykonała obelżywy gest w stronę bruneta, pokazując mu, co o nim myśli, a zaskoczona Sati odnotowała w myślach nietypowe hobby, którego zupełnie by się po chłopaku nie spodziewała.
            - No to może chociaż ty, co, Alex? Trzecia półka od góry, dwunasta książka z lewej. Dziękuję.
            Upewniwszy się, że w pobliżu nie ma żadnego nauczyciela, otworzył książkę. I pociągnął łyka ze srebrnej piersiówki, która do tej pory bezpiecznie spoczywała w zagłębieniu wyciętym z kartek. Widząc zdziwiony wzrok Amy i Sati, wzruszył ramionami i bąknął coś o sprawdzaniu pokojów. 
              Wtedy w umyśle blondynki coś zaskoczyło. Popiersie z niewidzącym spojrzeniem, które od zawsze wpatrywało się w regał. Liczby dziesięć, osiem i czternaście, które niemal wyryły się w jej pamięci od wielokrotnego przeliczania sylab w nietypowym układzie wersów. Czytelnia znajdowała się w pokoju numer dziesięć – jak liczba zgłosek w pierwszej linijce. Ósmy regał – szybko przeliczyła; tak, regałów było dziewięć – tyle, ile sylab w drugim wersie. No i czternasta książka, czyli ilość zgłosek w trzeciej linijce. Nie było to może rozumowanie godne Sherlocka Holmesa, ale zawsze to jakiś trop, którego można było się uchwycić po wielu tygodniach posuchy.
            Poderwała się jak oparzona i wydukała, że obiecała pomóc Jasmine, jednocześnie dając znać Alexowi i Amy, by udali się za nią. Alex rzucił coś o naprawianiu komputera Sati, a Amy skorzystała z nigdy niestarzejącego się włączonego żelazka, by opuścić pomieszczenie.
            Jim zmarszczył czoło. Nie ulegało wątpliwości, że ich zachowanie nie było normalne. Drażniło go, iż od jakiegoś czasu coś przed nim ukrywają. Co tam Amy i Sati, ale Alex? Jego najlepszy kumpel milkł, kiedy wchodził do pokoju, chował przed nim jakieś kartki i wymieniał porozumiewawcze spojrzenia z dziewczynami. Strasznie go to denerwowało, szczególnie, że używali naprawdę kiepskich wymówek. Naprawdę myśleli, że jest idiotą, który nie zorientuje się, że coś przed nim ukrywają? Nie docenili go i jeszcze tego pożałują; odkryje ich tajemnicę, niech no tylko poczekają.
            Spojrzał na popiersie i stwierdził:
            - No, stary, wygląda na to, że zostaliśmy już tylko ty i ja. Twoje zdrowie. – I pociągnął kolejnego łyka z piersiówki.

14 komentarzy:

  1. Wielka szkoda, że uciekłaś z onetu... Mi blogspot tak średnio się podoba- to znaczy tak ogółem wszystko jest super (najbardziej podoba mi się możliwość zalinkowania podpisu), ale drażni mnie to "stojące" w miejscu tło, podczas gdy to tekst się przesuwa. Dziwnie jakoś. Aczkolwiek się nie dziwię, czemu postanowiłaś tu prowadzić Mapę Skarbów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tło nie musi "stać". Wszystko zależy od wyboru szablonu. Są takie, które wyglądają jak te na onecie.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że Jaenelle ma rację, ale jak napisałam niżej, nie mam zbytniego doświadczenia w grafice, szczególnie na blogspocie.

      Usuń
  2. Ja jestem zdania, że przeniesienie się na inny portal, to bardzo dobre rozwiązanie (w końcu ja też tak zrobiłam i nie żałuję, a wręcz jestem z tego bardzo zadowolona). Tym bardziej, że nic nie wskazuje na to, aby onet miał zacząć poprawnie funkcjonować. Przez chwilę było dobrze, a teraz znów historia się powtarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Może będę się musiała chwilę pomęczyć z blogspotem, zanim opanuję go w wystarczającym stopniu, szczególnie z grafiką, bo w tej kwestii, to jestem noga, i to lewa, ale myślę, że na dłuższą metę mi się to opłaci.

      Usuń
  3. Hej. Weszłam tu właściwie przez przypadek, ale muszę przyznać, że zaciekawiła mnie tematyka opowiadania ;).
    Prawdę mówiąc nigdy jeszcze nie czytałam podobnego opowiadania blogowego (wnioskuję po przeczytaniu notki, że to coś przygodowego, ale fajnie). W każdym razie przypadł mi do gustu twój styl pisania. Moim zdaniem rozdział jest powalająco długi, ale zachwyciły mnie opisy.
    xxx [marmurowe-serce]

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję przeprowadzki i życzę samych sukcesów na nowej drodze blogowania :D Bardzo dobra decyzja, ale jak znam złośliwość rzeczy martwych, to onet pewnie się naprawi, skoro się przeniosłaś ^^ Ale na razie cieszmy się tym, że nie trzeba xnaście razy odświeżać strony, żeby Twojego bloga zobaczyć.
    Dobrze, że adres był wolny.

    OdpowiedzUsuń
  5. A niech się wreszcie naprawi, przynajmniej nie będę się musiała męczyć, wchodząc na tamtejsze strony :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakże się cieszę, że znalazłam cię chociaż tutaj! Mam nadzieję, ze z twoim komputerem już będzie okey. W sumie to, że wkurza cie onet bardzo dobrze rozumiem. Sama od jakiegoś czasu nie mogę go ogarnąć. Dobrze, że się przeniosłaś, ja też to rozważam.
    Co do rozdziału, to podoba mi się, i to bardzo. Szczególnie fragment z solą i duchem. Nie wiedziałam, że są takie metody na te martwe istoty i z chęcią poczytam o nich w twoim Kompendium.
    Czyli jest jakiś trop! To popiersie i książki są z całą pewnością kluczem do znalezienia skarbu. Tylko żeby James się o ich nie dowiedział! Jakoś nie bardzo przypadł mi do gustu... Cóż, czas pokaże.
    Na razie mogę tylko powiedzieć, że czekam z niecierpliwością na nn ;)
    Całuski! ;**
    Thalia
    [all-we-wanted]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam przeniesienie się na blogspot. Bardzo mi tu dobrze, choć przyzwoite rozgryzienie wszystkich ustawień zajęło dobrą chwilę. Ale jak się ma trochę czasu i chęci, to jak najbardziej się da ^^
      Ojejku, nie polubiłaś Jamesa? To mam dla ciebie złą wiadomość - będzie go sporo w 5 rozdziale, przygotuj się na to :)

      Usuń
  7. Weszłam tu nie przypadkiem, weszłam z linków i zaczęłam czytać, masz świetne opisy i fajnych bohaterów, przyznam, że trafiłaś w mój gust. Widzę, że przeniosłaś się z onetu ja osobiście wole blogspot dlatego mnie to cieszy. Zapraszam tez do siebie jeśli znalazłabyś chwilę - koniec-poczatku.blogspot.com.
    Niewątpliwie będę tu zaglądać, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z Onetem nie mogłam już wytrzymać, więc przeniosłam się na blogspot i nie żałuję :)
      Cieszę się, że ci się podoba ^^

      Usuń
  8. Strasznie mi się podoba tematyka tego bloga. Tak się składa, że duchy i zjawiska paranormalne to moja pasja od dzieciństwa. Nic mnie tak nie fascynuje, jak właśnie to. Opowiadanie piszesz bardzo lekko i przyjemnie, a jednocześnie profesjonalnie. Nie zauważyłam też żadnych błędów, więc mam nadzieje, że będzie ci przybywać czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Profesjonalnie" to duże słowo, niemniej jednak bardzo dziękuję za komplement. Staram się jak mogę. :)
      Nie ukrywam, że ja również mam nadzieję na wielu czytelników. Moje ego i wen czują się mile połechtane, kiedy ludzie piszą, że podoba się im moje opowiadanie i styl. ^^

      Usuń