5 maja 2012

Rozdział 2 - Ramiro Cortez

Posyłam ukłony w stronę Gosi, która jest odpowiedzialna za obecny wygląd drugiego i trzeciego zdania, ponieważ moje wielokrotne zmiany nie dawały satysfakcjonującego efektu. Szczerze mówiąc, nie jestem całkowicie zadowolona z tego rozdziału, ale próbowałam go poprawiać na wszelkie możliwe sposoby, a on wciąż brzmiał coraz gorzej i gorzej. Poddałam się i prezentuję to, co mam. Mogę jedynie obiecać, że postaram się, by trójka była lepsza. Dwójka pojawiłaby się pewnie wcześniej, gdyby nie to, że zmiękłam i postanowiłam napisać prolog fanficka na podstawie Shaman King, który już od jakiegoś czasu za mną chodził; może teraz da mi święty spokój.
Nie wiem, czy zauważyliście, ale w ramce „menu” pojawił się nowy link o nazwie „reguły”. Bardzo, ale to bardzo proszę – zapoznajcie się z nim.

~ * ~

Drzwi otwarły się z hukiem, uderzając o ścianę. Ktoś włączył światło, chwilowo oślepiając Sati. Zasłoniła ręką oczy. Dopiero po kilku sekundach, kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do niespodziewanej zmiany oświetlenia, dostrzegła, że w wejściu stoi gapiąca się na nią grupa uczniów. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie choćby słowa.
Ten mężczyzna… Gdzie on jest?, pomyślała, z paniką rozglądając się po pokoju, jakby spodziewając się, że jego trupioblade dłonie zaraz zacisną się na jej szyi.
Nastolatkowie z najbliższych sypialni, którzy, zwabieni głośnym krzykiem w środku nocy, wpadli do pokoju numer siedem, teraz patrzyli po sobie skonsternowani, nie wiedząc jak zareagować na dziwny, nieobecny wzrok nowej uczennicy.
- Zrób coś, Jim. – Alex wypchnął bruneta przed niewielki tłum.
- Czemu ja? – zirytował się James.
- Bo zawsze się chwalisz, jak dobrze sobie radzisz z kobietami. – Jasnowłosy pokazał mu język.
Chłopak westchnął zrezygnowany i przysiadł na samym skraju łóżka, mimo to Sati próbowała się od niego odsunąć, niestety, natrafiła plecami na chłodną ścianę. Wzdrygnęła się mimo woli. Dopiero teraz, będąc tak blisko niej, zauważył, że czoło ma zroszone potem. Delikatnie odgarnął za ucho jej wilgotną grzywkę, ale kiedy próbował otrzeć jej łzy, całkiem przytomnie odtrąciła jego dłoń i gwałtownie wytarła oba policzki, pociągając nosem.
- Co się stało? – zapytał spokojnie. – Miałaś koszmar?
- Nie. – Gorączkowo pokręciła głową. – To znaczy tak… A-ale to nie ma nic wspólnego z tym facetem!
- Z jakim facetem? – James zmarszczył brwi.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdezorientowaniem. Między jej oczami pojawiła się pionowa zmarszczka, która była dowodem na to, że właśnie dogłębnie coś rozważała.
- Nie, nic – powiedziała powoli. – Nieważne.
- O kim mówisz? – Zniecierpliwiony Alex podszedł do posłania i kucnął, by móc patrzeć jej prosto w oczy.
- Ja… nie wiem – odparła zagubiona, uciekając wzrokiem w bok. – Bo… on tu był.. Ale go nie ma.
Sati wyglądała, jakby zebranie myśli sprawiało jej ogromne trudności. Część uczniów, wyraźnie już znudzona, postanowiła udać się do łóżek. Dokładnie w tym samym czasie do pomieszczenia wpadła zaaferowana kucharka we frotowym, wypłowiałym szlafroku i siateczką, która ciasno przytrzymywała jej włosy nawinięte na niewielkie wałki.
- Co tu się dzieje? – zapytała z wyraźnym brytyjskim akcentem, który blondynka wyłapała dopiero teraz. – Och, jesteś strasznie blada, dziecino. Co się stało? – dodała troskliwym tonem, podchodząc do łóżka.
- Sati miała zły sen – odezwała się opryskliwie Jasmine. – A faceta sobie wymyśliła. Nie ma powodu, dla którego mielibyście tak wkoło niej skakać. – Rzuciła wszystkim urażone spojrzenie, na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na Jamesie.
- Rozumiem. Zrobię ci gorącą czekoladę, na pewno pomoże ci zasnąć – oświadczyła, po czym odwróciła się na pięcie i, widząc resztę towarzystwa, które powoli się wykruszało, zarządziła stanowczym głosem:
- Marsz do łóżek! Jest środek nocy, a ja chcę was wszystkich widzieć jutro rano na lekcjach!
Uczniowie powoli, aczkolwiek posłusznie wychodzili z pokoju jeden za drugim, co poniektórzy cicho mrucząc z niezadowolenia, tylko Amy ociągała się, patrząc na dziewczynę z zaciekawieniem, ale i ona musiała ostatecznie ustąpić pod naglącym spojrzeniem kucharki, która wyszła zaraz za nią, zostawiając drzwi lekko uchylone.
- Nie wiem, czy wiesz, że Marta jest też naszą opiekunką. No wiesz… pilnuje nas i wstawia się za nami u dyrektora jak coś nabroimy – poinformował z uśmiechem Alex, siadając obok blondynki.
Sati pokręciła głową i objęła kolana ramionami.
- Wy też będziecie musieli zaraz iść, prawda? – zapytała cicho, po czym dodała jeszcze ciszej:
- Wiem, że to głupie, ale nie chcę zostać sama. Ten facet… Nie mam bladego pojęcia, czy naprawdę tu był, czy może go sobie wymyśliłam, ale kiedy go zobaczyłam już nie spałam, byłam przytomna. CAŁKOWICIE przytomna.
Chłopcy wymienili spojrzenia, a następnie Jim podjął temat:
- Marta ma do mnie słabość. Jeśli ładnie poproszę, pewnie pozwoli nam jeszcze zostać.
Sati skrzywiła się, jakby ktoś kazał jej przed chwilą wypić szklankę soku z cytryny.
- To obrzydliwe. Wolałabym się o tym nie dowiedzieć.
Alex zachichotał, a James wywrócił oczami i sprostował:
- O czym ty myślisz, mały zboczeńcu? Marta ma do mnie słabość, bo oboje jesteśmy z Anglii.
- Naprawdę? Nie zauważyłam, żebyś mówił z brytyjskim akcentem – zdziwiła się dziewczyna, na co brunet pokazał jej język i szepnął na ucho:
- Najwyraźniej byłaś zbyt zajęta demolowaniem korytarzy.

Piętnaście minut później Jim wszedł do pokoju, niosąc tackę, na której znajdowały się cztery kubki wypełnione gęstym, parującym napojem i poinformował resztę, że on, jak i jego przyjaciel, mogą zostać dłużej, pod warunkiem, że następnego dnia nie opuszczą żadnej lekcji. Oczywiście, opiekunka ostrzegła, że zjawi się kilka razy, żeby sprawdzić, czy zachowują się przyzwoicie. Zrobiła to dwukrotnie, zanim Sati zasnęła, czując jak gorąca czekolada przyjemnie ogrzewa jej ciało.

Jej serce waliło, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Pulsująca w żyłach krew szumiała w uszach. Jeszcze nigdy nie czuła takiego przypływu adrenaliny. Nieznana siła rzuciła nią w bok. Zatrzymała się na wielkim drewnianym palu, świadoma tego, że jej cały świat jest w tej chwili przekrzywiony. Objęła maszt ramionami. Silnymi, męskimi ramionami.
Woda. Wszędzie dookoła była woda. Strumienie spadały na jej głowę, płynęły po deskach, na których stała, a w chwilach, kiedy świat tracił równowagę, fale chlastały ją to z jednej, to z drugiej strony.
Zaśmiała się. Ochrypłym, szaleńczym śmiechem, który na pewno nie należał do niej. Wykrzyknęła coś na ludzi biegających dokoła niej, choć nie usłyszała własnych słów, zagłuszonych przez silny wiatr. Ludzie zaczęli uwijać się jeszcze szybciej.
Oderwała się od słupa. Złapała za gruby sznur i pociągnęła go z całej siły.

Obudziło ją niezwykle irytujące brzęczenie w okolicy ucha. W głowie miała zupełną pustkę. Półprzytomnie zwlekła się z łóżka, zgarnęła świeże ubrania i kilka rzeczy niezbędnych do porannej toalety. Po szybkim prysznicu, podczas którego temperaturę wody można było uznać za przesadnie orzeźwiającą, i wciągnięciu na siebie dżinsów oraz jasnej koszulki, stanęła przed umywalką i, wpatrując się w swoje podkrążone oczy, umyła zęby.
Dwie matematyki i lekcję angielskiego później, podczas „okienka”, zawitała do pokoju o numerze trzynaście, uprzednio odkrywszy, że jej laptop ma problemy z nawiązaniem połączenia z internetem.
- Cześć – przywitała się z Alexem. – Myślisz, że mogłabym skorzystać z twojego komputera? Muszę coś sprawdzić, a mój nie wyłapuje tutejszego Wi-Fi.
- Jasne, siadaj – odpowiedział z uśmiechem. – Jaz nie pozwoliła ci nawet dotknąć swojego pomarańczowożółtego skarbu, co? Strzeże go jak oka w głowie.
- Właśnie prowadzi wideokonferencję ze swoimi przyjaciółkami. Wytrzymałam, kiedy wymieniały najświeższe plotki o aktorach, ale kiedy przeszły do dobierania torebki pod kolor cienia do powiek, stwierdziłam, że dłużej tego nie zniosę.
Kiedy Sati przycupnęła na łóżku obok blondyna, ten przekazał jej swój komputer i zaproponował:
- Jeśli chcesz, to mógłbym później rzucić okiem na twojego laptopa. Może uda mi się podłączyć do niego neta.
- Och, byłoby super! – odpowiedziała z ulgą. - Ja się kompletnie na tym nie znam.
Alex usiadł przy biurku i zaczął rozwiązywać pracę domową z matematyki, którą zadano im przed godziną, a Sati wpisała w wyszukiwarce słowo „srebrny klucz”, ustawiając ekran tak, by mieć pewność, że blondyn niczego nie zobaczy. Otrzymała trzy miliony wyników, ale większość z nich była stronami internetowymi z modelami zamków do drzwi albo reklamami szybkiego dorabiania kluczy. Trzeba było jakoś zawęzić obszar poszukiwania, więc do poprzedniego hasła dopisała „ze zdobieniami”, odnośników było jakiś milion mniej, ale to wciąż za dużo. Przejrzała pobieżnie dwie pierwsze strony, jednak nie znalazła tam nic, co by ją zainteresowało. Skasowała więc poprzedni wpis i spróbowała ponownie, tym razem „srebrny klucz z szafirem”. Rzuciła okiem na linki i zdjęcia, ale żadne z nich nie pasowało do jej wczorajszego znaleziska. Spróbowała jeszcze kilku innych kombinacji, niestety, wciąż bez powodzenia.
Zawiedziona, oddała komputer Alexowi. Podziękowała i poszła na biologię, mijając w drzwiach Jamesa, który właśnie wchodził do pokoju. Chłopak zmarszczył brwi na jej widok.
- Czyżbyś romansował z nową? – zakpił z blondyna, który w odpowiedzi posłał mu spojrzenie pełne politowania.
- Chciała skorzystać z internetu – odpowiedział.
- Tak to się teraz nazywa? – Jim bezczelnie się wyszczerzył, za co oberwał poduszką prosto w twarz.
- Niezły cel, Jordan*. Okej, okej! – zawołał, gdy Alex zamierzył się na niego kolejnym jaśkiem. – Mógłbyś mi podesłać tę stronę z samochodami, którą wcześniej oglądaliśmy na twoim laptopie? Obiecałem kumplowi, że mu ją podrzucę.
- Nie ma sprawy – rzucił blondyn, nie odrywając wzroku od monitora. – Daj mi chwilę, muszę przejrzeć historię przeglądarki.
Wykonał kilka kliknięć i jego oczom ukazała się lista otwieranych tego dnia stron. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, było mnóstwo haseł zawierających słowo „klucz”, mniej lub bardziej sprecyzowanych. Przejrzał je wszystkie i z coraz większym zdumieniem odkrywał takie jak „klucz w ścianie” albo „dziwny klucz w Whiton, USA”. To wszystko wyglądało bardzo podejrzanie. Ponaglany przez przyjaciela, odnalazł szybko stronę z autami i wrócił do przeglądania adresów zawierających informacje o kluczach. Co takiego Sati chciała tam znaleźć?
Z zamyślenia wyrwało go mocne klepnięcie w plecy.
- Stary, zbieraj się, mamy zaraz dwugodzinne tortury u Hicksa. A dobrze wiesz, że z moich notatek na sprawdzian się nie nauczysz.
Na korytarzu nachmurzona Jasmine zagrodziła im drogę. Spojrzała ze złością na bruneta i odezwała się z urazą:
- Widziałam, jak Sati wchodziła do twojego pokoju. Umawiasz się z nią?
James westchnął ze zrezygnowaniem.
- Przyszła do Alexa – odpowiedział. - Jaz, wiesz, że nie jesteśmy parą, prawda?
- Jeszcze! – żachnęła się. – A od niej lepiej trzymaj się z daleka. Jest jakaś dziwna. Wczoraj, jak już wyszliście, jęczała przez sen w innym języku. Nie mogłam przez nią spać!
- Co masz na myśli? – zapytał Alex.
- To, co słyszałeś. Z nią jest coś nie tak – dodała i odwróciła się na pięcie.

Wieczorem Alex, zgodnie ze złożoną obietnicą, zajrzał do Sati, żeby pomajstrować przy komputerze. Jej współlokatorka wyszła dobrą chwilę temu w poszukiwaniu Jamesa i nie zapowiadało się, żeby miała szybko wrócić. Chłopak od razu zabrał się do pracy, grzebiąc w ustawieniach. Przy okazji zagadał, niby od niechcenia:
- Dobrze ci się wczoraj spało?
- Co? – Zdezorientowana oderwała wzrok od monitora. – A tak, tak. Żadnych zjaw, ani koszmarów. Przynajmniej niczego takiego sobie nie przypominam.
- A ten… facet? – zapytał ostrożnie, na przemian wchodząc i wychodząc z kolejnych folderów. – Możesz mi coś więcej o nim powiedzieć?
- Właściwie to nie ma o czym mówić – odparła zakłopotana. – To musiał być sen, choć mogłabym przysiąc, że kiedy go zobaczyłam, już nie spałam.
- Więc skąd ta zmiana? – Blondyn spojrzał jej prosto w oczy.
Sati zawahała się przez krótką chwilę.
- Będziesz się śmiał…
- Niewykluczone, ale to nie powód, żebyś mi tego nie opowiedziała – zauważył Alex.
- Okej… - zaczęła, usiłując przypomnieć sobie jak najdokładniej nocną scenę; kiedy oczami wyobraźni ujrzała twarz mężczyzny, po plecach przeszedł ją dreszcz.  – Był przemoczony. Od stóp do głów. Kapała z niego woda, z włosów, ubrań, marynarskiej czapki, z wszystkiego! Mimo to na dywanie nie było ani jednej kropli. Wczoraj byłam po prostu zbyt wystraszona, żeby to dostrzec.
- Czekaj, on nosił marynarską czapkę? – przerwał jej chłopak i zmarszczył czoło, intensywnie nad czymś rozmyślając. – To pewnie przez te głupie legendy, które rozsławiły szkołę! Na pewno o nich kiedyś słyszałaś, a teraz przez stres związany z przeprowadzką, śniłaś o Cortezie.
- O kim? – zapytała, zupełnie nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – O jakich legendach mówisz?
Alex odłożył laptopa na biurko i wziął głęboki oddech.
- W szesnastym wieku Hiszpanie przewozili na statkach złoto z Ameryki. Wiele z nich nie dopłynęło na miejsce z dwóch prostych przyczyn, pierwszą z nich były gwałtowne sztormy, kolejną – pirackie ataki. Skarby, oczywiście, zaginęły, co sprzyjało powstawaniu opowieści o wielkich bogactwach, które tylko czekają na odnalezienie. To samo wydarzyło się tutaj. Podobno europejscy żeglarze, uciekając przed korsarzami, postanowili ukryć cenny ładunek w domu, który w ciągu dziesięciu ostatnich lat został rozbudowany i przemieniony w szkołę, w której teraz się uczymy. Zostawili na lądzie Corteza, pierwszego oficera; miał on ukryć skarb do czasu, aż po niego wrócą, niestety, wszyscy zginęli w starciu z piratami. Cortez stał się jedyną osobą, która znała miejsce ukrycia skarbu. Aby nie dopuścić do jego odnalezienia, skoczył w odmęty oceanu.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, niespodziewanie głośne pośród ciszy, która zapadła po słowach Alexa. Drzwi rozwarły się na całą szerokość, a do środka wkroczyła Amy, nerwowo odgarniając z twarzy czerwone pasemko, które wymknęło się z luźno upiętego koka.
- To był duch – oświadczyła ni stąd, ni zowąd. – Długo nad tym rozmyślałam i tylko jedno wyjaśnienie wydaje mi się logiczne. Ten facet, którego wczoraj widziałaś, jest duchem.
Przez krótką chwilę nie docierał do nich sens wypowiedzianych słów. Dopiero Alex przerwał milczenie.
- Poważnie? – zapytał z powątpiewaniem. – Wydaje ci się, że Sati nawiedza czyjaś dusza?
- I to nie byle kogo! – odparła z zachwytem. -  To wściekły Ramiro Cortez, który nie pozwoli, żeby ktokolwiek zbliżył się do skarbu.
Widząc, że Alex otwiera usta, by powiedzieć coś, co bardzo szybko mogło zamienić tę nieszkodliwą wymianę zdań w ostrą kłótnię, Sati przerwała ich niedorzeczne dywagacje.
- Stop! Alex – zwróciła się do chłopaka – nigdy w życiu nie słyszałam o żadnym martwym Hiszpanie, który ukrył skarb. Amy – spojrzała na dziewczynę – nie wierzę w potwory. A nawet jeśli duchy istnieją, to dlaczego jeden z nich miałby się uwziąć właśnie na mnie?
Czerwonowłosa przybrawszy przebiegłą minę, usiadła na drewnianym krześle. Poklepała dziewczynę po kolanie i, kręcąc głową, powiedziała:
- Sati, Sati, Sati… Łamiesz mi serce, zadając tak banalne pytanie. Od razu widać, że jesteś zielona w nadprzyrodzonych sprawach. Zdradź mi, kochana, czy przydarzyło ci się kiedyś coś podobnego?
Blondynka stanowczo zaprzeczyła.
- Tak myślałam. Widzisz, jeśli człowiek umiera, pozostawiając jakąś niedokończoną sprawę, która nie pozwala mu zaznać spokoju w zaświatach, zostaje przywiązany do miejsca swojej śmierci. Czasem zdarza się też, że jego dusza zostaje uwięziona w jakimś ważnym dla niego przedmiocie. W związku z tym, że w szkole znajduje się mnóstwo uczniów, którzy nie doświadczyli niczego podobnego, skłaniam się bardziej ku drugiej opcji, stąd też moje pytanie: nie znajdujesz się może od niedawna w posiadaniu czegoś, co nie należy do ciebie? – zapytała Amy, przyglądając jej się podejrzliwie.
Sati, zaskoczona, już otwierała usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Alex uprzedził ją, triumfalnie wykrzykując:
- Klucz! – Spojrzał przepraszająco na dziewczynę i usprawiedliwił się:
- Przepraszam, szukałem czegoś dla Jima i przypadkiem odkryłem, do czego był ci potrzebny internet.
- A-ha! Wiedziałam! – wrzasnęła podekscytowana czerwonowłosa. – Pokaż go.
Sati odetchnęła głęboko i zdjęła z szyi łańcuszek, po który jej towarzysze natychmiast wyciągnęli ręce.
– I pomyśleć, że dotykał go sam Ramiro Cotréz – pisnęła podekscytowana Amy, delikatnie wodząc opuszkami palców po srebrnych zdobieniach.
- Daj spokój – przerwała jej blondynka, próbując odebrać przedmiot. – Chyba nie wierzysz w to, że otwiera skrzynię ze skarbem…
- Nie obchodzi mnie to – zripostowała, wyglądając, jakby miała zaraz zemdleć z zachwytu. – W tym kluczu siedzi czyjaś dusza, a to… Hej, oddaj mi go!
Amy złapała za klucz, który w tej chwili znajdował się w rękach Alexa.
- No weź, ja też chcę go obejrzeć – powiedział i szarpnął mocniej, ale dziewczyna wcale nie zamierzała odpuścić.
- Przestańcie oboje! Jeszcze go.. – przerwała, widząc, jak każdy z nich zastyga z wyrazem zaskoczenia na twarzy i ręką, zawierającą część klucza, zawieszoną w powietrzu - …zniszczycie.
- Ymmm, Sati? – zaczął niepewnie Alex. – W środku coś jest.
__________________
*Jordan to z jednej strony nazwisko Alexa, a z drugiej złośliwy przytyk Jamesa do Michaela Jordana – koszykarza.

1 komentarz: