Posyłam
ukłony w stronę Gosi, która jest
odpowiedzialna za obecny wygląd drugiego i trzeciego zdania, ponieważ moje
wielokrotne zmiany nie dawały satysfakcjonującego efektu. Szczerze mówiąc, nie
jestem całkowicie zadowolona z tego rozdziału, ale próbowałam go poprawiać na
wszelkie możliwe sposoby, a on wciąż brzmiał coraz gorzej i gorzej. Poddałam
się i prezentuję to, co mam. Mogę jedynie obiecać, że postaram się, by trójka
była lepsza. Dwójka pojawiłaby się pewnie wcześniej, gdyby nie to, że zmiękłam
i postanowiłam napisać prolog fanficka na podstawie Shaman King, który już od jakiegoś czasu za mną chodził; może teraz
da mi święty spokój.
Nie
wiem, czy zauważyliście, ale w ramce „menu” pojawił się nowy link o nazwie „reguły”.
Bardzo, ale to bardzo proszę – zapoznajcie się z nim.
~ * ~
Drzwi otwarły się z hukiem, uderzając o
ścianę. Ktoś włączył światło, chwilowo oślepiając Sati. Zasłoniła ręką oczy. Dopiero
po kilku sekundach, kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do niespodziewanej zmiany
oświetlenia, dostrzegła, że w wejściu stoi gapiąca się na nią grupa uczniów.
Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie choćby słowa.
Ten
mężczyzna… Gdzie on jest?, pomyślała, z paniką rozglądając się po pokoju,
jakby spodziewając się, że jego trupioblade dłonie zaraz zacisną się na jej
szyi.
Nastolatkowie z najbliższych sypialni, którzy,
zwabieni głośnym krzykiem w środku nocy, wpadli do pokoju numer siedem, teraz
patrzyli po sobie skonsternowani, nie wiedząc jak zareagować na dziwny, nieobecny
wzrok nowej uczennicy.
- Zrób coś, Jim. – Alex wypchnął bruneta
przed niewielki tłum.
- Czemu ja? – zirytował się James.
- Bo zawsze się chwalisz, jak dobrze
sobie radzisz z kobietami. – Jasnowłosy pokazał mu język.
Chłopak westchnął zrezygnowany i
przysiadł na samym skraju łóżka, mimo to Sati próbowała się od niego odsunąć, niestety, natrafiła plecami na chłodną ścianę. Wzdrygnęła
się mimo woli. Dopiero teraz, będąc tak blisko niej, zauważył, że czoło ma
zroszone potem. Delikatnie odgarnął za ucho jej wilgotną grzywkę, ale kiedy
próbował otrzeć jej łzy, całkiem przytomnie odtrąciła jego dłoń i gwałtownie
wytarła oba policzki, pociągając nosem.
-
Co się stało? – zapytał spokojnie. – Miałaś koszmar?
-
Nie. – Gorączkowo pokręciła głową. – To znaczy tak… A-ale to nie ma nic
wspólnego z tym facetem!
-
Z jakim facetem? – James zmarszczył brwi.
Dziewczyna
spojrzała na niego ze zdezorientowaniem. Między jej oczami pojawiła się pionowa
zmarszczka, która była dowodem na to, że właśnie dogłębnie coś rozważała.
-
Nie, nic – powiedziała powoli. – Nieważne.
- O
kim mówisz? – Zniecierpliwiony Alex podszedł do posłania i kucnął, by móc
patrzeć jej prosto w oczy.
-
Ja… nie wiem – odparła zagubiona, uciekając wzrokiem w bok. – Bo… on tu był..
Ale go nie ma.
Sati
wyglądała, jakby zebranie myśli sprawiało jej ogromne trudności. Część uczniów,
wyraźnie już znudzona, postanowiła udać się do łóżek. Dokładnie w tym samym
czasie do pomieszczenia wpadła zaaferowana kucharka we frotowym, wypłowiałym
szlafroku i siateczką, która ciasno przytrzymywała jej włosy nawinięte na
niewielkie wałki.
-
Co tu się dzieje? – zapytała z wyraźnym brytyjskim akcentem, który blondynka
wyłapała dopiero teraz. – Och, jesteś strasznie blada, dziecino. Co się stało?
– dodała troskliwym tonem, podchodząc do łóżka.
- Sati
miała zły sen – odezwała się opryskliwie Jasmine. – A faceta sobie wymyśliła.
Nie ma powodu, dla którego mielibyście tak wkoło niej skakać. – Rzuciła
wszystkim urażone spojrzenie, na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na Jamesie.
- Rozumiem.
Zrobię ci gorącą czekoladę, na pewno pomoże ci zasnąć – oświadczyła, po czym
odwróciła się na pięcie i, widząc resztę towarzystwa, które powoli się
wykruszało, zarządziła stanowczym głosem:
- Marsz
do łóżek! Jest środek nocy, a ja chcę was wszystkich widzieć jutro rano na
lekcjach!
Uczniowie
powoli, aczkolwiek posłusznie wychodzili z pokoju jeden za drugim, co
poniektórzy cicho mrucząc z niezadowolenia, tylko Amy ociągała się, patrząc na
dziewczynę z zaciekawieniem, ale i ona musiała ostatecznie ustąpić pod naglącym
spojrzeniem kucharki, która wyszła zaraz za nią, zostawiając drzwi lekko
uchylone.
-
Nie wiem, czy wiesz, że Marta jest też naszą opiekunką. No wiesz… pilnuje nas i
wstawia się za nami u dyrektora jak coś nabroimy – poinformował z uśmiechem
Alex, siadając obok blondynki.
Sati
pokręciła głową i objęła kolana ramionami.
-
Wy też będziecie musieli zaraz iść, prawda? – zapytała cicho, po czym dodała
jeszcze ciszej:
-
Wiem, że to głupie, ale nie chcę zostać sama.
Ten facet… Nie mam bladego pojęcia, czy naprawdę tu był, czy może go sobie
wymyśliłam, ale kiedy go zobaczyłam już nie spałam, byłam przytomna. CAŁKOWICIE
przytomna.
Chłopcy
wymienili spojrzenia, a następnie Jim podjął temat:
-
Marta ma do mnie słabość. Jeśli ładnie poproszę, pewnie pozwoli nam jeszcze
zostać.
Sati
skrzywiła się, jakby ktoś kazał jej przed chwilą wypić szklankę soku z cytryny.
-
To obrzydliwe. Wolałabym się o tym nie dowiedzieć.
Alex
zachichotał, a James wywrócił oczami i sprostował:
-
O czym ty myślisz, mały zboczeńcu? Marta ma do mnie słabość, bo oboje jesteśmy
z Anglii.
-
Naprawdę? Nie zauważyłam, żebyś mówił z brytyjskim akcentem – zdziwiła się
dziewczyna, na co brunet pokazał jej język i szepnął na ucho:
-
Najwyraźniej byłaś zbyt zajęta demolowaniem korytarzy.
Piętnaście
minut później Jim wszedł do pokoju, niosąc tackę, na której znajdowały się cztery
kubki wypełnione gęstym, parującym napojem i poinformował resztę, że on, jak i
jego przyjaciel, mogą zostać dłużej, pod warunkiem, że następnego dnia nie
opuszczą żadnej lekcji. Oczywiście, opiekunka ostrzegła, że zjawi się kilka
razy, żeby sprawdzić, czy zachowują się przyzwoicie. Zrobiła to dwukrotnie,
zanim Sati zasnęła, czując jak gorąca czekolada przyjemnie ogrzewa jej ciało.
Jej serce waliło, jakby zaraz miało
wyskoczyć z piersi. Pulsująca w żyłach krew szumiała w uszach. Jeszcze nigdy
nie czuła takiego przypływu adrenaliny. Nieznana siła rzuciła nią w bok.
Zatrzymała się na wielkim drewnianym palu, świadoma tego, że jej cały świat
jest w tej chwili przekrzywiony. Objęła maszt ramionami. Silnymi, męskimi
ramionami.
Woda. Wszędzie dookoła była woda.
Strumienie spadały na jej głowę, płynęły po deskach, na których stała, a w
chwilach, kiedy świat tracił równowagę, fale chlastały ją to z jednej, to z
drugiej strony.
Zaśmiała się. Ochrypłym, szaleńczym
śmiechem, który na pewno nie należał do niej. Wykrzyknęła coś na ludzi
biegających dokoła niej, choć nie usłyszała własnych słów, zagłuszonych przez
silny wiatr. Ludzie zaczęli uwijać się jeszcze szybciej.
Oderwała się od słupa. Złapała za gruby
sznur i pociągnęła go z całej siły.
Obudziło ją niezwykle irytujące
brzęczenie w okolicy ucha. W głowie miała zupełną pustkę. Półprzytomnie zwlekła
się z łóżka, zgarnęła świeże ubrania i kilka rzeczy niezbędnych do porannej
toalety. Po szybkim prysznicu, podczas którego temperaturę wody można było
uznać za przesadnie orzeźwiającą, i wciągnięciu na siebie dżinsów oraz jasnej
koszulki, stanęła przed umywalką i, wpatrując się w swoje podkrążone oczy, umyła
zęby.
Dwie matematyki i lekcję angielskiego
później, podczas „okienka”, zawitała do pokoju o numerze trzynaście, uprzednio
odkrywszy, że jej laptop ma problemy z nawiązaniem połączenia z internetem.
- Cześć
– przywitała się z Alexem. – Myślisz, że mogłabym skorzystać z twojego
komputera? Muszę coś sprawdzić, a mój nie wyłapuje tutejszego Wi-Fi.
-
Jasne, siadaj – odpowiedział z uśmiechem. – Jaz nie pozwoliła ci nawet dotknąć
swojego pomarańczowożółtego skarbu, co? Strzeże go jak oka w głowie.
-
Właśnie prowadzi wideokonferencję ze swoimi przyjaciółkami. Wytrzymałam, kiedy
wymieniały najświeższe plotki o aktorach, ale kiedy przeszły do dobierania
torebki pod kolor cienia do powiek, stwierdziłam, że dłużej tego nie zniosę.
Kiedy
Sati przycupnęła na łóżku obok blondyna, ten przekazał jej swój komputer i
zaproponował:
-
Jeśli chcesz, to mógłbym później rzucić okiem na twojego laptopa. Może uda mi
się podłączyć
do niego neta.
- Och, byłoby super! – odpowiedziała z
ulgą. - Ja się kompletnie na tym nie znam.
Alex usiadł przy biurku i zaczął
rozwiązywać pracę domową z matematyki, którą zadano im przed godziną, a Sati
wpisała w wyszukiwarce słowo „srebrny klucz”, ustawiając ekran tak, by mieć
pewność, że blondyn niczego nie zobaczy. Otrzymała trzy miliony wyników, ale
większość z nich była stronami internetowymi z modelami zamków do drzwi albo
reklamami szybkiego dorabiania kluczy. Trzeba było jakoś zawęzić obszar
poszukiwania, więc do poprzedniego hasła dopisała „ze zdobieniami”, odnośników
było jakiś milion mniej, ale to wciąż za dużo. Przejrzała pobieżnie dwie
pierwsze strony, jednak nie znalazła tam nic, co by ją zainteresowało.
Skasowała więc poprzedni wpis i spróbowała ponownie, tym razem „srebrny klucz z szafirem”. Rzuciła okiem na linki i zdjęcia, ale żadne z nich nie
pasowało do jej wczorajszego znaleziska. Spróbowała jeszcze kilku innych kombinacji,
niestety, wciąż bez powodzenia.
Zawiedziona,
oddała komputer Alexowi. Podziękowała i poszła na biologię, mijając w drzwiach
Jamesa, który właśnie wchodził do pokoju. Chłopak zmarszczył brwi na jej widok.
-
Czyżbyś romansował z nową? – zakpił z blondyna, który w odpowiedzi posłał mu
spojrzenie pełne politowania.
-
Chciała skorzystać z internetu – odpowiedział.
-
Tak to się teraz nazywa? – Jim bezczelnie się wyszczerzył, za co oberwał
poduszką prosto w twarz.
-
Niezły cel, Jordan*. Okej, okej! – zawołał, gdy Alex zamierzył się na niego
kolejnym jaśkiem. – Mógłbyś mi podesłać tę stronę z samochodami, którą
wcześniej oglądaliśmy na twoim laptopie? Obiecałem kumplowi, że mu ją podrzucę.
-
Nie ma sprawy – rzucił blondyn, nie odrywając wzroku od monitora. – Daj mi
chwilę, muszę przejrzeć historię przeglądarki.
Wykonał
kilka kliknięć i jego oczom ukazała się lista otwieranych tego dnia stron.
Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, było mnóstwo haseł zawierających słowo
„klucz”, mniej lub bardziej sprecyzowanych. Przejrzał je wszystkie i z coraz
większym zdumieniem odkrywał takie jak „klucz w ścianie” albo „dziwny klucz w Whiton,
USA”. To wszystko wyglądało bardzo podejrzanie. Ponaglany przez przyjaciela,
odnalazł szybko stronę z autami i wrócił do przeglądania adresów zawierających
informacje o kluczach. Co takiego Sati chciała tam znaleźć?
Z
zamyślenia wyrwało go mocne klepnięcie w plecy.
-
Stary, zbieraj się, mamy zaraz dwugodzinne tortury u Hicksa. A dobrze wiesz, że
z moich notatek na sprawdzian się nie nauczysz.
Na
korytarzu nachmurzona Jasmine zagrodziła im drogę. Spojrzała ze złością na
bruneta i odezwała się z urazą:
-
Widziałam, jak Sati wchodziła do twojego pokoju. Umawiasz się z nią?
James
westchnął ze zrezygnowaniem.
-
Przyszła do Alexa – odpowiedział. - Jaz, wiesz, że nie jesteśmy parą, prawda?
-
Jeszcze! – żachnęła się. – A od niej lepiej trzymaj się z daleka. Jest jakaś
dziwna. Wczoraj, jak już wyszliście, jęczała przez sen w innym języku. Nie
mogłam przez nią spać!
-
Co masz na myśli? – zapytał Alex.
-
To, co słyszałeś. Z nią jest coś nie tak – dodała i odwróciła się na pięcie.
Wieczorem
Alex, zgodnie ze złożoną obietnicą, zajrzał do Sati, żeby pomajstrować przy
komputerze. Jej współlokatorka wyszła dobrą chwilę temu w poszukiwaniu Jamesa i
nie zapowiadało się, żeby miała szybko wrócić. Chłopak od razu zabrał się do
pracy, grzebiąc w ustawieniach. Przy okazji zagadał, niby od niechcenia:
-
Dobrze ci się wczoraj spało?
-
Co? – Zdezorientowana oderwała wzrok od monitora. – A tak, tak. Żadnych zjaw, ani
koszmarów. Przynajmniej niczego takiego sobie nie przypominam.
-
A ten… facet? – zapytał ostrożnie, na przemian wchodząc i wychodząc z kolejnych
folderów. – Możesz mi coś więcej o nim powiedzieć?
-
Właściwie to nie ma o czym mówić – odparła zakłopotana. – To musiał być sen,
choć mogłabym przysiąc, że kiedy go zobaczyłam, już nie spałam.
-
Więc skąd ta zmiana? – Blondyn spojrzał jej prosto w oczy.
Sati
zawahała się przez krótką chwilę.
-
Będziesz się śmiał…
- Niewykluczone,
ale to nie powód, żebyś mi tego nie opowiedziała – zauważył Alex.
-
Okej… - zaczęła, usiłując przypomnieć sobie jak najdokładniej nocną scenę;
kiedy oczami wyobraźni ujrzała twarz mężczyzny, po plecach przeszedł ją
dreszcz. – Był przemoczony. Od stóp do
głów. Kapała z niego woda, z włosów, ubrań, marynarskiej czapki, z wszystkiego!
Mimo to na dywanie nie było ani jednej kropli. Wczoraj byłam po prostu zbyt
wystraszona, żeby to dostrzec.
-
Czekaj, on nosił marynarską czapkę? – przerwał jej chłopak i zmarszczył czoło,
intensywnie nad czymś rozmyślając. – To pewnie przez te głupie legendy, które
rozsławiły szkołę! Na pewno o nich kiedyś słyszałaś, a teraz przez stres
związany z przeprowadzką, śniłaś o Cortezie.
- O kim? – zapytała, zupełnie nie
rozumiejąc, o co mu chodzi. – O jakich legendach mówisz?
Alex odłożył laptopa na biurko i wziął
głęboki oddech.
- W szesnastym wieku Hiszpanie przewozili
na statkach złoto z Ameryki. Wiele z nich nie dopłynęło na miejsce z dwóch
prostych przyczyn, pierwszą z nich były gwałtowne sztormy, kolejną – pirackie
ataki. Skarby, oczywiście, zaginęły, co sprzyjało powstawaniu opowieści o
wielkich bogactwach, które tylko czekają na odnalezienie. To samo wydarzyło się
tutaj. Podobno europejscy żeglarze, uciekając przed korsarzami, postanowili
ukryć cenny ładunek w domu, który w ciągu dziesięciu ostatnich lat został
rozbudowany i przemieniony w szkołę, w której teraz się uczymy. Zostawili na
lądzie Corteza, pierwszego oficera; miał on ukryć skarb do czasu, aż po niego
wrócą, niestety, wszyscy zginęli w starciu z piratami. Cortez stał się jedyną
osobą, która znała miejsce ukrycia skarbu. Aby nie dopuścić do jego odnalezienia,
skoczył w odmęty oceanu.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi,
niespodziewanie głośne pośród ciszy, która zapadła po słowach Alexa. Drzwi
rozwarły się na całą szerokość, a do środka wkroczyła Amy, nerwowo odgarniając
z twarzy czerwone pasemko, które wymknęło się z luźno upiętego koka.
- To był duch – oświadczyła ni stąd, ni
zowąd. – Długo nad tym rozmyślałam i tylko jedno wyjaśnienie wydaje mi się
logiczne. Ten facet, którego wczoraj widziałaś, jest duchem.
Przez krótką chwilę nie docierał do nich
sens wypowiedzianych słów. Dopiero Alex przerwał milczenie.
- Poważnie? – zapytał z powątpiewaniem. –
Wydaje ci się, że Sati nawiedza czyjaś dusza?
- I to nie byle kogo! – odparła z
zachwytem. - To wściekły Ramiro Cortez,
który nie pozwoli, żeby ktokolwiek zbliżył się do skarbu.
Widząc, że Alex otwiera usta, by
powiedzieć coś, co bardzo szybko mogło zamienić tę nieszkodliwą wymianę zdań w
ostrą kłótnię, Sati przerwała ich niedorzeczne dywagacje.
- Stop! Alex – zwróciła się do chłopaka –
nigdy w życiu nie słyszałam o żadnym martwym Hiszpanie, który ukrył skarb. Amy
– spojrzała na dziewczynę – nie wierzę w potwory. A nawet jeśli duchy istnieją,
to dlaczego jeden z nich miałby się uwziąć właśnie na mnie?
Czerwonowłosa przybrawszy przebiegłą
minę, usiadła na drewnianym krześle. Poklepała dziewczynę po kolanie i, kręcąc
głową, powiedziała:
- Sati, Sati, Sati… Łamiesz mi serce,
zadając tak banalne pytanie. Od razu widać, że jesteś zielona w
nadprzyrodzonych sprawach. Zdradź mi, kochana, czy przydarzyło ci się kiedyś
coś podobnego?
Blondynka stanowczo zaprzeczyła.
- Tak myślałam. Widzisz, jeśli człowiek
umiera, pozostawiając jakąś niedokończoną sprawę, która nie pozwala mu zaznać
spokoju w zaświatach, zostaje przywiązany do miejsca swojej śmierci. Czasem
zdarza się też, że jego dusza zostaje uwięziona w jakimś ważnym dla niego
przedmiocie. W związku z tym, że w szkole znajduje się mnóstwo uczniów, którzy
nie doświadczyli niczego podobnego, skłaniam się bardziej ku drugiej opcji,
stąd też moje pytanie: nie znajdujesz się może od niedawna w posiadaniu czegoś,
co nie należy do ciebie? – zapytała Amy, przyglądając jej się podejrzliwie.
Sati, zaskoczona, już otwierała usta,
żeby coś odpowiedzieć, ale Alex uprzedził ją, triumfalnie wykrzykując:
- Klucz! – Spojrzał przepraszająco na
dziewczynę i usprawiedliwił się:
- Przepraszam, szukałem czegoś dla Jima i
przypadkiem odkryłem, do czego był ci potrzebny internet.
- A-ha! Wiedziałam! – wrzasnęła
podekscytowana czerwonowłosa. – Pokaż go.
Sati odetchnęła głęboko i zdjęła z szyi łańcuszek,
po który jej towarzysze natychmiast wyciągnęli ręce.
– I pomyśleć, że dotykał go sam Ramiro
Cotréz – pisnęła podekscytowana Amy, delikatnie wodząc opuszkami palców po
srebrnych zdobieniach.
- Daj spokój – przerwała jej blondynka,
próbując odebrać przedmiot. – Chyba nie wierzysz w to, że otwiera skrzynię ze
skarbem…
- Nie obchodzi mnie to – zripostowała,
wyglądając, jakby miała zaraz zemdleć z zachwytu. – W tym kluczu siedzi czyjaś
dusza, a to… Hej, oddaj mi go!
Amy złapała za klucz, który w tej chwili
znajdował się w rękach Alexa.
- No weź, ja też chcę go obejrzeć – powiedział
i szarpnął mocniej, ale dziewczyna wcale nie zamierzała odpuścić.
- Przestańcie oboje! Jeszcze go.. –
przerwała, widząc, jak każdy z nich zastyga z wyrazem zaskoczenia na twarzy i
ręką, zawierającą część klucza, zawieszoną w powietrzu - …zniszczycie.
- Ymmm, Sati? – zaczął niepewnie Alex. – W
środku coś jest.
__________________
*Jordan
to z jednej strony nazwisko Alexa, a z drugiej złośliwy przytyk Jamesa do
Michaela Jordana – koszykarza.
Supeeer :D
OdpowiedzUsuń